Do tej pory auta chińskiego producenta można było kupić na siedmiu zachodnich europejskich rynkach – Szwecji, Holandii, Belgii, Niemczech, Hiszpanii, Francji i Włoszech, zaś w planach firmy wymieniało się także Wielką Brytanię, Austrię, Szwajcarię i Norwegię. Taki model wydawał się zgodny ze strategią większości graczy z Dalekiego Wschodu, którzy debiutowali w Europie, zwłaszcza tych stawiających na auta elektryczne, czy, jak w przypadku Lynk&Co, hybrydy plug-in.
Porozumienie z SEEAG oznacza jednak zmianę podejścia, nie tylko względem lokalnej strategii, ale także modelu dystrybucji. Nowy partner będzie bowiem pełnił funkcję importera w 12 krajach Europy Południowo-Wschodniej, na początku w Grecji i Rumunii, by następnie rozszerzyć współpracę na Słowenię, Chorwację, Bułgarię, Serbię, Bośnię i Hercegowinę, Czarnogórę, Macedonię Północną, Kosowo, Albanię i Mołdawię. Jak podaje francuski serwis Auto-Infos, pierwotnie jedynym modelem oferowanym na miejscu będzie „jedynka”, ale wraz z uzyskaniem europejskiej homologacji na pojazdy elektryczne, na wspomnianych rynkach pojawią się również BEV-y.
Co ciekawe, informacja o ekspansji i znalezieniu importera pojawiła się ledwie miesiąc po tym, jak dotychczasowego dyrektora generalnego Lynk&Co Europe Alaina Vissera zastąpił 8 stycznia Nicolas Lopez Appelgren. I kilka miesięcy po tym, jak prasa informowała o tym, że producent zamierza uzupełnić dotychczasowy subskrypcyjny model sprzedaży oparty na tzw. klubach o autoryzowanych dealerów.
W okresie od stycznia do października producent sprzedał na terenie Europy 21,1 tys. nowych samochodów, ustępując w zestawieniu chińskich brandów jedynie marce MG.
Fot. press.lynkco.com