Zaczęło się od Forda – kilka miesięcy temu firma poinformowała o transformacji wewnętrznych struktur koncernu. Producent zapowiedział wówczas, że restrukturyzacja doprowadzi do powstania pięciu globalnych oddziałów, w tym oddzielnych dywizji dla aut spalinowych (Ford Blue) i elektrycznych (Ford Model E).
Szybko okazało się, że o podobnych rozwiązaniach myśli Renault. Luca de Meo, dyrektor zarządzający firmy, przekazał, że producent rozważa odseparowanie „elektrycznej” części koncernu. W grę wchodziło szybkie wejście nowej spółki (która docelowo nosiłaby nazwę New Mobility) na giełdę, co przyspieszyłoby zebranie funduszy niezbędnych do przestawienia biznesu na nowe tory.
Ale niewykluczone, że tym razem do efektu domina nie dojdzie, bo część najważniejszych graczy na rynku już przekazała, że – przynajmniej w najbliższym czasie – nie nosi się z podobnymi zamiarami. Richard Palmer, dyrektor finansowy grupy Stellantis, wskazał, że nie widzi wystarczających korzyści płynących z podziału, a koncern nie planuje obecnie istotnych zmian w wewnętrznej strukturze przedsiębiorstwa. W podobnych słowach wypowiedzieli się również szef Volkswagena Herbert Diess oraz Harald Wilhelm, dyrektor ds. finansów Mercedes-Benz. Zdaniem tego ostatniego podobny podział byłby wyjątkowo niekorzystny ze względu na liczne podobieństwa przy produkcji i sprzedaży aut elektrycznych oraz spalinowych, a przy tym wynikający z nich efekt synergii.