Na tak drastyczny krok Volkswagen miałby się rzekomo zdecydować, gdyby niedobory gazu były kontynuowane w kolejnych kwartałach 2023 r. Jak podaje Bloomberg, najbardziej zagrożone są placówki w Niemczech, Czechach i na Słowacji, bo wymienione kraje są w dużym stopniu uzależnione od dostaw surowców z Rosji.
Jako potencjalne lokalizacje dla przeniesionych oddziałów wymienia się państwa Europy Południowo-Zachodniej – Portugalię i Hiszpanię, w których grupa dysponuje już placówkami produkcyjnymi, oraz przybrzeżne regiony na północy, których problem dotyka w mniejszym stopniu.
Chociaż niemieckie magazyny mają być już wypełnione w 90 proc., a przetrwanie zimy nie budzi obaw, eksperci zadają sobie pytanie, jak sytuacja będzie wyglądać latem, kiedy rezerwy zostaną przynajmniej częściowo zużyte, a możliwość ich odbudowania – znacząco utrudniona.
Bloomberg zwraca jednak uwagę, że w samych Niemczech Volkswagen zatrudnia prawie 300 tys. osób, a przedstawiciele związków pracowniczych stanowią około połowę dwudziestoosobowej rady nadzorczej. Jakiekolwiek zmiany, zwłaszcza tak radykalne, jak wyniesienie produkcji poza kraj, mogą więc spotkać się z głośnym sprzeciwem.
Zdaniem Thomasa Stega, szefa ds. relacji zewnętrznych w firmie, problemem pozostają również nadmiernie wysokie ceny energii, które, jeśli nie zostaną opanowane, mogą okazać się wyjątkowo niebezpieczne dla dostawców części, zwłaszcza małych i średnich. A to z kolei grozi przerwaniem łańcuchów produkcji i powrotem przestojów.
Fot. Volkswagen