Wydawało się, że problem niedoborów części branża motoryzacyjna zostawiła w 2023 r. ostatecznie za sobą. Większość zakładów pracowała w ostatnich miesiącach pełną parą, a nieliczne przykłady przestojów miały na ogół charakter jednostkowy. Do czasu. Choć konflikt między Izraelem a Palestyną pierwotnie nie wpływał w znaczącym stopniu na bezpieczeństwo najważniejszych tras handlowych, sytuacja uległa zmianie wraz z włączeniem się do sporu rebeliantów Huti, którzy w ostatnich latach przejęli kontrolę nad dużą częścią Jemenu, w tym rejonem cieśniny Bab al-Mandab, łączącej Morze Czerwone z Zatoką Adeńską, i dalej, Oceanem Indyjskim – miejsca o znaczeniu strategicznym na handlowej mapie świata.
Agresywne działania Huti spowodowały de facto zamknięcie cieśniny i wymusiły na przewoźnikach wybór trasy znacznie dłużej, opływającej Afrykę od południa. Stało się wówczas jasne, że kryzys odbije się również na branży motoryzacyjnej, zaś pierwsze skutki wojny odczuła już Tesla.
Serwis Deutsche Welle poinformował, że amerykański producent podjął decyzję o zatrzymaniu większości produkcji w zakładzie Gigaberlin pomiędzy 29 stycznia a 11 lutego. Firma tłumaczy przestój niedoborami kluczowych części. Tesla jest pierwszym producentem aut, który ogłosił, że w wyniku wojny musi wstrzymać pracę fabryk, choć kilku innych, m.in. Geely, ostrzegło, że branża będzie musiała liczyć się z opóźnieniami. Reuters podaje, że podobnych problemów nie doświadczyło na razie BMW.
Eksperci wyliczają, że podróż przez Przylądek Dobrej Nadziei oznacza dodatkowe 10 dni w trasie i oznacza dla przewoźników koszt rzędu miliona dol. na każdy kontenerowiec, który będzie musiał pokonać dłuższą drogę.