„To oczywiście pokłosie niskiej dostępności samochodów i bardzo ograniczonej wyprzedaży rocznika. Od ręki dostępnych jest obecnie bardzo mało samochodów dwóch, trzech producentów. Niektórzy importerzy zamienili akcje wyprzedażowe na promocje kolejne” – zwraca uwagę w rozmowie z „Pulsem Biznesu” Wojciech Drzewiecki, prezes Instytutu Badań Rynku Motoryzacyjnego Samar. Spadki dotknęły też samochody dostawcze, gdzie liczba rejestracji osiągnęła poziom 2 006 – to mniej o 18,4 proc. niż przed rokiem. W grudniu „gorszy czas” spotkał ponadto motocykle (540 rejestracji wobec 728 w grudniu ub.r., tj. -25,8 proc.) oraz motorowery (273 rejestracji wobec 881 w grudniu 2020 r., tj. -69,0 proc.).
Co ciekawe, listopad, a przynajmniej jego pierwsze 20 dni (takie dane udostępnił CEPiK), prezentował się znacznie bardziej optymistycznie. Kierowcy zarejestrowali wtedy bowiem 25,5 tys. nowych aut osobowych, czyli o 7 proc. więcej niż przed rokiem. Segment „dostawczaków” urósł zaś wówczas o 26,5 proc. Eksperci przekonywali jednakże, że za taką sytuacją stoi kalendarz, bo w pierwszej połowie listopada 2020 r. zanotowano mniejszą liczbę dni roboczych – zamiast 14, tylko 12. Dlatego, już po przeliczeniu sprzedaży na dzień roboczy, wynik okazał się nieco gorszy – oznaczał spadek liczby rejestracji o 6,6 proc. względem ubiegłego roku.