Od 18 października Skoda planuje wstrzymać lub znacznie ograniczyć produkcję, co może potrwać nawet do końca roku. Ostatni przestój miał miejsce na przełomie września i października.
Skoda ma już w swoich fabrykach dziesiątki tysięcy aut, które wciąż czekają na chipy. Dlatego dealerzy mówią o wielomiesięcznym oczekiwaniu na nowe samochody. „Nawet Skoda nie jest w stanie uniknąć globalnego kryzysu” – przekonuje Tomas Kotera, szef komunikacji Skody. Producent ma jednak nadzieję, że problemy z dostawami półprzewodników będą znacznie mniej odczuwalne w drugiej połowie przyszłego roku.
Czeski Związek Przemysłu Motoryzacyjnego przewiduje, że ogólna produkcja aut w Czechach powinna być w br. na podobnym poziomie jak w 2020 r., kiedy to wyniosła 1,15 mln szt. (za 750 tys. odpowiadała Skoda). Początkowa prognoza była bardziej optymistyczna i wynosiła 1,3 mln szt. Co ważne, nie tylko Skoda zmaga się w Czechach z przestojem w produkcji, gdyż podobna sytuacja spotkała Toyotę.
Przypomnijmy, że część ekspertów zakłada, że kryzys związany z półprzewodnikami może potrwać nawet do 2023 r. Możemy więc spodziewać się, że opóźniające się dostawy potrwają jeszcze przez dłuższy czas, wpływając negatywnie na rynek dealerski w Europie Środkowo-Wschodniej.