„Jest sprawą jasną, że elektryfikacja jest technologią wybraną przez polityków, a nie przez przemysł” – podkreślił szef Stellantisa w głośnym wywiadzie dla europejskiej prasy, a to nie jedyne mocne słowa, które padły z ust Tavaresa na temat obecnej strategii realizowanej przez władze Unii. Zdaniem dyrektora grupy planowany na rok 2035 zakaz sprzedaży samochodów z napędami spalinowymi jest „brutalny” i może prowadzić do niepokojów społecznych, związanych m.in. z utratą miejsc pracy czy powszechną drożyzną. Tavares przekonuje, że istnieją lepsze metody walki z emisją spalin, zwracając uwagę na niekorzystny miks energetyczny w Europie i problemy związane ze śladem węglowym.
Wysokie koszty przejścia na elektromobilność dodatkowo utrudniają problemy energetyczne, z którymi zmagają się kraje Unii. We włoskich zakładach produkcyjnych Stellantisa koszty produkcji są nawet dwukrotnie wyższe niż w innych państwach UE, co wynika z bardzo wysokich cen energii. Przedstawiciel koncernu przyznał, że nie chce zamykać fabryk na terenie Europy, podkreślając jednak, że firma musi pozostać konkurencyjna.
Większy wpływ na zatrzymanie elektrycznej ofensywy mogą mieć jednak ostatnie słowa Volkera Wissinga, nowego ministra transportu w Niemczech z ramienia liberalnej FDP. W trakcie konferencji zorganizowanej przez magazyn „Handelsblatt” polityk podtrzymał cel na 2030 r., który zakłada, że do tego czasu na niemieckie drogi wyjedzie 15 mln „elektryków”, jednak w tym zestawieniu uwzględnił także samochody hybrydowe. To wyraźny zwrot względem porozumień wynikających z umowy koalicyjnej zawartych jesienią ubiegłego roku. Wissing nie wykluczył również możliwości wykorzystania paliw syntetycznych, na tego typu rozwiązania nie patrzą jednak przychylnym okiem koalicjanci FDP w niemieckim rządzie.
Co to oznacza dla rozwoju elektromobilności? Nie wiemy, jak będą przebiegały negocjacje w sprawie pakietu „Fit for 55”, ale rosnący sceptycyzm w krajach członkowskich (nie tylko tych z Europy Środkowo-Wschodniej) każe przypuszczać, że instytucje unijne będą musiały pójść na jakiś kompromis. Kto wie, być może do łask wrócą właśnie auta hybrydowe (HEV i PHEV). Bo skoro o czystości gazu bądź atomu mogą decydować wymogi chwili, to czemu to samo nie miałoby tyczyć się branży motoryzacyjnej?
Fot. Alexander Migl / Wikimedia (CC BY-SA 4.0)