Branża motoryzacyjna w Polsce przeżywa właśnie dobry okres. Po niemal 12-proc. wzroście sprzedaży w 2023 r. mało kto spodziewał się, że po czterech miesiącach bieżącego roku sytuacja będzie prezentowała się jeszcze lepiej. W okresie od stycznia do kwietnia na polskie drogi wyjechało łącznie 204,4 tys. pojazdów, o 14,5 proc. więcej niż przed rokiem, a prognoza Samaru na cały rok – 530 tys. aut osobowych i 68 tys. „dostawczaków”, oznaczałaby w sumie poprawę wolumenu o 10,9 proc.
Za bardzo dobry kwietniowy wynik odpowiadały zarówno segment osobowy, jak i użytkowy. Ten pierwszy wzrósł o 25,1 proc. (44,4 tys. rejestracji), ten drugi – o 26,6 proc. (5,2 tys. szt.; godne odnotowania z uwagi na raczej umiarkowane wyniki aut dostawczych w ostatnich miesiącach).
Skupmy się jednak na producentach. W segmencie osobówek kwiecień należał przede wszystkim do Toyoty, która nie tylko utrzymała pozycję lidera (co od wielu miesięcy jest normą), ale co ważne, poprawiła ubiegłoroczny wynik aż o 40,8 proc., co przełożyło się na 8,3 tys. zarejestrowanych aut. Powody do zadowolenia mają również pozostali medaliści – Skoda zwiększyła sprzedaż do 5,3 tys. pojazdów (+24,3 proc.), zaś Volkswagen – do 3,2 tys. samochodów. 6-proc. wzrost w kwietniu raczej nie zrobił na nikim wrażenia, ale w ujęciu całorocznym pozwolił Volkswagenowi wyprzedzić Kię.
Ta ostatnia zmaga się natomiast z poważnymi problemami, bo przeszło 18-proc. spadku (2,2 tys. szt.) liczby rejestracji w TOP20 najpopularniejszych marek nie zanotował oprócz Kii nikt. Słabsza „forma” koreańskiego brandu skutkowała dopiero szóstą lokatą w kwietniowym zestawieniu – poniżej siostrzanego Hyundaia (2,3 tys.; +21,8 proc.) oraz spisującego się nadzwyczaj dobrze Mercedesa (2,7 tys.; +66,6 proc.), który dzięki świetnej dyspozycji w okresie styczeń-kwiecień zdołał już wyprzedzić Audi i zbliżyć się do BMW na dystans zaledwie 200 aut (biorąc pod uwagę, że w samym tylko kwietniu Mercedes sprzedał o ponad 500 szt. więcej od rywala z Bawarii, do zamiany miejsc może dojść już w maju).
Było o liderach, przejdźmy więc do wygranych i przegranych zeszłego miesiąca, poczynając od tych drugich. Z uwagi na znakomity wynik branży tylko sześciu producentów z czołowej trzydziestki znalazło się pod kreską – oprócz wspomnianej Kii, w tym gronie znalazły się Audi (-10,9 proc.), Nissan (-12,4 proc.), Tesla (-19,7 proc.), MINI (-30,71 proc.) oraz Fiat (-2,1 proc.). Uwagę zwraca zwłaszcza słaby wynik Nissana, który do tej pory w 2024 r. spisywał się wyśmienicie (+83,7 proc.). Jeszcze w marcu z markowych salonów japońskiego producenta wyjechało 2,1 tys. aut; w kwietniu – już tylko 438 szt.
W dobrych humorach do majówki mogli z kolei przystępować dealerzy Volvo (+81,9 proc.; 2 tys. szt., czyli więcej niż w Audi i blisko wyniku BMW), ale także, co w ostatnim okresie nie było standardem, Opla (+104,3 proc.), Citroena (+107,8 proc.), Hondy (+152,8 proc.) oraz Mitsubishi (+98,1 proc.). Inna sprawa, że tak wysokie wzrosty były tu efektem głównie bardzo niskiej bazy sprzed roku.
Na koniec słowo o MG, które w statystyce obejmującej pierwsze cztery miesiące uplasowało się na 25 pozycji, ale już w samym kwietniu weszło do grona 20 najpopularniejszych brandów, wyprzedzając z wolumenem 477 nowych aut m.in. Teslę, Seata, Citroena czy Nissana (do Peugeota tracąc z kolei niecałe 50 szt.). Może jest jeszcze za wcześnie na takie deklaracje, ale wydaje się, że pierwszy „Chińczyk” (jeśli możemy tak powiedzieć o marce wywodzącej się z UK) zdołał się przebić do świadomości Polaków.
redakcja@miesiecznikdealer.pl
