Dane z 2021 r. wskazują, że elektromobilność nabiera rozpędu. Przed rokiem sprzedaż samochodów elektrycznych i hybryd plug-in uległa podwojeniu, a z salonów wyjechało 6,6 mln aut z takim napędem. Z analizy Międzynarodowej Agencji Energetycznej (IEA) wynika, że to… za dużo. Autorzy raportu zauważają, że ze względu na brak strukturalnych inwestycji w zapewnienie niezbędnych mocy dostawczych światowa gospodarka nie była w stanie zareagować na „bezprecedensowy” wzrost zapotrzebowania na surowce kluczowe przy produkcji akumulatorów do „elektryków”. W efekcie ceny metali zaczęły gwałtownie rosnąć.
Drożyzna na rynku surowcowym szczególnie mocno uderzyła w lit, który w maju kosztował już siedem razy więcej niż na początku 2021 r. Podrożały nikiel i kobalt. Przed rokiem tonę kobaltu można było kupić za 30 tys. dol., od tego czasu stawka wzrosła jednak przeszło dwukrotnie, osiągając 75 tys. dol. Jakby tego było mało, do końca dekady popyt na lit ma się zwiększyć nawet o 600 proc., co będzie wymagało budowy około 50 nowych kopalni.
Zmieniające się notowania metali rzadkich nie pozostały bez wpływu na ceny baterii do aut elektrycznych. W 2020 r. obniżki w tym segmencie sięgały 13 proc. Rok później skala spadków ograniczyła się jednak do zaledwie 6 proc., a dane IEA wskazują, że w 2022 r. możemy spodziewać się już 15-proc. wzrostów.
Średnia cena auta elektrycznego w Europie wynosi obecnie 48 tys. dol. W przypadku hybryd plug-in to nawet 58 tys. dol. O połowę więcej względem pojazdów spalinowych. Jeśli sprawdzą się najczarniejsze prognozy IEA, to wraz z wejściem kolejnego pakietu unijnych norm, zakup nowego auta stanie się luksusem, na który będą mogli sobie pozwolić prawdopodobnie tylko nieliczni.