I choć ostatni wynik jest wyraźnym odbiciem, to rok 2019 był i tak lepszy: wówczas na Starym Kontynencie sprzedało się 180 tys. pick-upów (choć z segmentu w Europie zniknęły ostatnio dwaj liczący się gracze: modele Nissan Navara i Mitsubishi L200). Ford Ranger osiągnął w 2023 r. liczbę 58 463 sprzedanych egz. (+21 proc. r/r). Na podium uplasowały się za nim Toyota Hilux (43 115 egz., +48 proc. r/r) oraz Isuzu D-Max (15 548 egz., +33 proc. r/r). Pozostałe miejsca z TOP10 zajmują kolejno: nowy VW Amarok (9 334 egz.), Ram 1500 (6 479 egz., +2,9 proc.), SsangYong Musso Sport (3 610 egz., +172 proc.), Maxus T90 (1 520 egz.), EVO Cross 4 (1 401 egz., +196 proc.), Ineos Grenadier (948 egz.) i Jeep Gladiator, który – z wynikiem 755 sprzedanych egz. – znalazł się na 55-proc. minusie.
W wypadku rynku europejskiego pick-upy są najbardziej popularne w Wielkiej Brytanii – osiągnęły tam w ub.r. 30 proc. swojej całkowitej sprzedaży na Starym Kontynencie. Drugi europejski rynek zbytu to Niemcy, gdzie tego typu aut sprzedaje się już dwukrotnie mniej. Brytyjski sukces jest jednak napędzany luką podatkową powstałą w 2002 r., która umożliwiła firmom rejestrowanie nawet pick-upów z podwójną kabiną jako pojazdów użytkowych, a nie osobowych (pod warunkiem, że były w stanie przewieźć w skrzyni ładunkowej towar o wadze jednej tony). Wykorzystanie takiej luki wyraźnie zmniejsza obciążenia podatkowe firm, wskutek czego w UK popularne stały się takie pick-upy, jak Ford Ranger, Toyota Hilux i Isuzu D-Max (auta są chętnie wybierane zwłaszcza w małych firmach, które wykorzystują je służbowo, ale i prywatnie).
Benjamin Kibies, analityk Dataforce, przekonuje, że pick-upy to dobry biznes dla producentów, jak i dealerów, którzy korzystają z wyższych marż i przychodów z usług w tym segmencie.