PZPM podaje, że we wrześniu liczba rejestracji „używek” sprowadzonych z zagranicy zmalała w porównaniu z tym samym miesiącem ubiegłego roku o 7,6 proc. do niewiele ponad 75,1 tys. sztuk. Z kolei według sieci autokomisów AAA Auto w ciągu tego roku liczba pojazdów oferowanych w autokomisach, internecie oraz u dealerów handlujących autami używanymi zmniejszyła się o 43 tys. egzemplarzy.
Jak twierdzi Karolína Topolova, dyrektor generalna Aures Holdings, operatora AAA Auto, brak towaru powoduje jednakże, że klienci chętniej decydują się na zakup aut, które dotychczas nie należały do grupy „faworytów najczęściej kupowanych”. I choć wciąż największe zainteresowanie wzbudzają samochody rodzinne, takie jak Volkswagen Passat czy Ford Focus, to zarazem o 84 proc. zwiększył się popyt na Opla Insignię. Kolejne miejsca zajmują: Dacia Duster (wzrost o 49 proc.), Volkswagen Passat (38 proc.), Skoda Octavia (37 proc.) i Renault Megane (36 proc.).
Co więcej, PZPM wskazuje, że od stycznia do sierpnia udział wwożonych do Polski aut w wieku powyżej 10 lat wynosił 58,5 proc., a tymczasem w ubiegłym roku było to 55,8 proc. Poza tym o 1,2 pkt proc. zmalał udział modeli mających nie więcej jak cztery lata. Widzimy więc, że obecna sytuacja w przemyśle powoduje, że nasz car park, który był stary już przed pandemią, staje się w ostatnich miesiącach jeszcze starszy.
Biorąc pod uwagę przedłużający się problem z brakiem półprzewodników, a także prognozy ekspertów, które wskazują, iż sytuacja nie ulegnie poprawie w ciągu najbliższych miesięcy, możemy założyć, że ceny aut – zarówno nowych, jak i używanych – będą jeszcze przez długi czas rosnąć, zaś wysoki popyt nadal nie zostanie zaspokojony.