Trzy największe europejskie gospodarki postanowiły sięgnąć po ostateczny środek w walce z epidemią – lockdown. Zakres zastosowanych restrykcji jest jednak bardzo różny, a skuteczność podjętych działań może zadecydować, którą drogą podąży reszta Europy. Dla dealerów najlepszy byłby wariant niemiecki, bo decyzją rządu u naszego zachodniego sąsiada salony samochodowe pozostaną otwarte. Poszczególne państwa federalne mają prawo wdrożyć własne regulacje, ale co do zasady nie powinny one znacząco odbiegać od centralnej strategii. Z kolei nowe restrykcje wdrożone przez Berlin, związane z koniecznością zachowania dystansu społecznego – m.in. limit jednej osoby na 10 m2 w zamkniętych pomieszczeniach – nie stanowią nadmiernego obciążenia dla sprzedawców.
Na znacznie bardziej drastyczne rozwiązanie zdecydowały się Francja oraz Wielka Brytania, gdzie salony zostały bądź zostaną zamknięte, a sprzedaż ograniczy się do usługi door-to-door. To analogiczna sytuacja do tej, z którą sprzedawcy musieli radzić sobie wiosną podczas pierwszego lockdownu. Angielscy dealerzy przekonują jednak, że byli przygotowani na taki scenariusz i zawczasu poszerzyli katalog usług dostępnych przez internet, dzięki czemu będą w stanie kontynuować swoją działalność w ograniczonym zakresie. Warto również dodać, że we Francji restrykcje nie obejmą stacji serwisowych.
Lockdown na terenie Francji i Zjednoczonego Królestwa potrwa około miesiąca, do początku grudnia, przynajmniej według wstępnych założeń tamtejszych rządów.
Zdjęcie: Flickr, harry_nl