Chociaż druga fala pandemii szaleje w Polsce już od dwóch miesięcy, do trzęsienia ziemi na razie nie doszło. Dane CEPiK-u, które opublikował Polski Związek Przemysłu Motoryzacyjnego, sugerują wręcz sytuację… odwrotną. Po dwóch dekadach listopada zarejestrowano 25,5 tys. nowych samochodów osobowych, czyli o 7 proc. więcej niż przed rokiem. Bardzo dobrze wypadł segment pojazdów dostawczych do 3,5 t, który urósł aż o 26,5 proc.
Eksperci studzą jednak optymizm i przekonują, że za obecną sytuacją stoi kalendarz. W pierwszej połowie listopada 2020 r. odnotowano mniejszą liczbę dni roboczych – zamiast 14, tylko 12. Po uwzględnieniu tego czynnika (czyli przeliczeniu sprzedaży na dzień roboczy) wynik jest już nieco gorszy – to spadek liczby rejestracji o 6,6 proc. wobec ubiegłego roku. Nawet taki rezultat w obecnym reżimie sanitarnym należy jednak uznać za bardzo dobry, bo w krajach objętych silniejszym lockdownem (niekiedy dotykającym wprost salony samochodowe) szacuje się, że sektor automotive skurczy się wolumenowo nawet o 70 proc.
Jeśli jednak branża samochodowa radzi sobie w Polsce całkiem nieźle, to o sytuacji jednośladów trzeba mówić w samych superlatywach. Po 20 dniach motocykle notują ogromny wzrost na poziomie 56 proc. – oznacza to, że na polskie drogi w listopadzie wyjechało 609 maszyn, o ponad 200 pojazdów więcej niż rok temu. Co więcej, spadek sprzedaży względem października wynosi tylko 18 proc., a to niewiele, biorąc pod uwagę, że październik jest zazwyczaj miesiącem jesiennego piku sprzedażowego.
A jak branża motoryzacyjna radziła sobie w Polsce w poprzednim miesiącu. Zapraszamy do lektury (więcej).
redakcja@miesiecznikdealer.pl
