Sensacyjną decyzję ogłosił w środę gubernator Gavin Newsom. W swoim przemówieniu Newsom zachęcał przedstawicieli pozostałych stanów, aby poszli tą samą drogą. Zakaz sprzedaży samochodów z napędem spalinowym ma przyczynić się do ochrony środowiska oraz dalszej elektryfikacji branży motoryzacyjnej – a w tym segmencie Kalifornia jest nie tylko krajowym liderem, to także drugi największy rynek aut elektrycznych na świecie, ustępujący tylko Chinom.
Decyzja gubernatora budzi jednak mieszane uczucia, bo, jak przypominają eksperci, sprzedaż aut w Kalifornii odpowiada za 11 proc. wszystkich rejestracji na terenie USA. Co więcej, jako pionier w dziedzinie nowych technologii, Kalifornia często staje się trendsetterem dla reszty kraju. Z tego względu kolejne działania Newsoma w kwestii ochrony środowiska często spotykają się z niechęcią administracji prezydenta Donalda Trumpa.
Tym razem słowa gubernatora mogą jednak paść na podatny grunt. Katastrofalne pożary, które dotknęły stan oraz susza skłaniają władze do prowadzenia bardziej zdecydowanych działań w celu powstrzymania niekorzystnych zmian klimatycznych. Docelowo zakaz sprzedaży nowych samochodów o napędzie benzynowym przyczyniłby się do ograniczenia emisji gazów cieplarnianych o 35 proc. Należy ponadto podkreślić, że dekret gubernatora Kalifornii nie obejmowałby rynku pojazdów używanych, nie narzucałby również ograniczeń na właścicieli aut z silnikiem benzynowym.
Decyzja kalifornijskich władz nie jest bezprecedensowa. Podobne zapowiedzi deklarowały na początku roku m.in. władze Wielkiej Brytanii, które oświadczyły, że jest to rozwiązanie konieczne do tego, by Zjednoczone Królestwo mogło do 2050 r. zredukować emisję CO2 do zera.
Zdjęcie: Flickr, Eric Coulter