Wywodząca się z Rzeszowa firma G&G Auto weszła ze swoim biznesem na Lubelszczyznę w 2020 roku. To wówczas nabyła stacje Audi, Skody i Volkswagena zlokalizowane w Świdniku (w portfolio lubelskiego oddziału G&G Auto jest dziś także serwis SEAT-a, Cupry oraz serwis pojazdów dostawczych). W wyniku tych zakupów dealer pozyskał również blacharnię-lakiernię, choć już w momencie transakcji miał świadomość, że będzie musiał dostosować ten dział do swoich potrzeb.
NOWA BLACHARNIA W PÓŁ ROKU
Po usprawnieniu kilku procesów warsztat funkcjonował dobrze, ale z czasem nie dało się już z niego więcej „wycisnąć”. Powodem była przede wszystkim mała powierzchnia (350 m2), która okazała się po prostu niewystarczająca. Dealer postanowił uruchomić większą blacharnię, o powierzchni co najmniej 1300 m2. Pozostało pytanie: jak to zrobić? – Zdecydowaliśmy się wynająć obiekt. Budowanie blacharni na działkach zlokalizowanych w obrębie miasta może stać się w niedalekiej przyszłości problemem. Wszystkie pozwolenia są wydawane na około 10 lat, a za dekadę to miasto na pewno się zmieni – tłumaczy Piotr Górski, prezes G&G Auto Lublin. Znalezienie odpowiedniego obiektu okazało się zadaniem niełatwym i czasochłonnym. Ale w końcu się udało: G&G Auto postawiło na dawny magazyn nieopodal lotniska, oddalony od dealerstw w Świdniku o około 6 km (bliskość salonów, a zarazem spora odległość od zabudowy miejskiej były jednym z głównych kryteriów wyboru).
Dealer podszedł do inwestycji ambitnie – jego celem było uruchomienie nowej blacharni-lakierni w ciągu 6 miesięcy. Stanowiło to dla firmy nie lada wyzwanie, bo sama adaptacja budynku była bardzo pracochłonna. Trzeba było m.in. na nowo zainstalować rury gazowe na potrzeby kabin lakierniczych, wykuć w podłodze przepływy powietrzne (i z powrotem ją wybetonować), zaadaptować wnętrze hali, przebudować pomieszczenia socjalne, zamontować urządzenia, a na zewnątrz stworzyć parking. – Dużym plusem okazało się to, że mieliśmy już u siebie urządzenia serwisowe. Całe wyposażenie zamówiliśmy bowiem w chwili, gdy pojawiła się decyzja o otwarciu nowej blacharni. Było to dość ryzykowne, ponieważ są to elementy do zabudowy, więc wyposażenie takie jak kabiny projektuje się raczej pod obiekt, nie odwrotnie. Gdyby jednak nie to posunięcie, uruchomienie blacharni w tak krótkim czasie z pewnością nie byłoby możliwie – przekonuje szef lubelskiego oddziału G&G Auto.
Przebudowa hali wystartowała w grudniu 2021 r. Prace postępowały bardzo szybko, choć nie brakowało przeszkód, jak chociażby – dobrze znane wszystkim inwestorom – rynkowe problemy ze stalą. Adaptacja obiektu trwała do lipca 2022 r. Nowa blacharnia-lakiernia G&G Auto została uruchomiona w sierpniu. We wrześniu uzyskała certyfikację TÜV SÜD, zaś niedługo później certyfikat Centrum Napraw Powypadkowych Grupy Volkswagen, stając się jedynym warsztatem z tego typu autoryzacją na całej Lubelszczyźnie, Podlasiu i Podkarpaciu.
KABINA NA MIARĘ DEALERA
W blacharni znalazła się jedna kabina lakiernicza. Dlaczego dealer postawił na taki „podstawowy” wariant? – Nasza analiza rynku wykazała, że car park aut z Grupy Volkswagen, na którym się koncentrujemy, może nam przynieść do 180 napraw miesięcznie. Dziś osiągamy średnio 140 przejść na miesiąc, a naszym celem na ten rok, oznaczającym znaczące wykorzystanie mocy przerobowych warsztatu i zasobów ludzkich, jest 150 aut – wskazuje Andrzej Pliszka, dyrektor działu aftersales G&G Auto Lublin. Natomiast Piotr Górski dodaje: – Możliwości obecnej kabiny na dwie pełne zmiany to wspomniane 180 przejść miesięcznie. Jeśli przekroczymy tę wartość, wynajmiemy po prostu kolejny obiekt. A w razie potrzeby mamy również aktywną i działającą naszą dotychczasową kabinę. Nie chcieliśmy na starcie przeszacować inwestycji. Uważam, że powinniśmy podchodzić do tego obszaru właśnie w taki modułowy sposób. I mądrze skalować biznes.
Ważne miejsce w blacharni zajmuje także magazyn. Co istotne, gromadzi on wyłącznie części do napraw odbywających się w nowym obiekcie. – To taki magazyn „on time”. Stworzyliśmy go na antresoli o powierzchni 300 m2, gdzie w specjalnych boksach z numerem rejestracyjnym naprawianego pojazdu umieszczamy gotowe paczki pod konkretne naprawy. Nie prowadzimy tu sprzedaży zewnętrznej. Magazyn części najbardziej rotujących, wykorzystywanych przez serwis mechaniczny, a także tych związanych z obsługą klientów sieci NORA, pozostał w całości przy dealerstwach – wyjaśnia Włodzimierz Matejuk, dyrektor działu części w lubelskim oddziale G&G Auto. Jak dodaje, w CNP powstała także spora narzędziownia, ponieważ w związku z certyfikacją CNP Grupy Volkswagen dealer musiał zaopatrzyć się w zaawansowany sprzęt i narzędzia do napraw blacharsko-lakierniczych.
Mówiąc o nowym obiekcie w G&G Auto, nie sposób pominąć tematu wysokich kosztów prądu i gazu, które dotykają przedsiębiorców. Jak odpowiada na tę sytuację lubelski dealer? – W ubiegłym roku w całej grupie zainwestowaliśmy w fotowoltaikę. Panele generujące energię elektryczną zainstalowaliśmy także na nowej blacharni. Zabezpieczyliśmy się też umowami z dostawcą prądu, które podpisaliśmy w 2021 r. na trzy lata ze stawkami właśnie z tego roku. Nie są nam obojętne oczywiście również ceny gazu, bo to źródło ogrzewania całego CNP. Na szczęście rekuperator, w który wyposażona jest kabina, sprawia, że zużycie gazu jest tam o wiele niższe niż w poprzedniej kabinie lakierniczej – tłumaczy Piotr Górski.
PRZEMYŚLANA ŚCIEŻKA, WŁASNY BMS
Rozbudowując zaplecze blacharsko-lakiernicze, dealer zwiększył również zatrudnienie. Ścisły zespół CNP tworzy dziś czterech doradców (to w ich gestii jest również m.in. sporządzanie kosztorysów), dwóch mistrzów, czterech blacharzy, czterech lakierników, koordynator obsługi klienta oraz kierownik. Łącznie daje to 16 osób. Oczywiście w Centrum Napraw Powypadkowych G&G Auto realizowany jest tylko zasadniczy etap procesu likwidacji szkody, a więc naprawa. Natomiast cała obsługa klienta odbywa się w dealerstwach. To tam pracują doradcy i osoby odpowiedzialne za obsługę klientów, tam są również przyjmowane i wydawane samochody. – Aby zapewnić sprawny transport samochodów między naszymi lokalizacjami, zainwestowaliśmy we własną lawetę. Po wykonaniu naprawy samochód jest przewożony do dealerstwa. Tam pojazd najpierw trafia do serwisu mechanicznego, żebyśmy zweryfikowali wewnętrznie, czy wszystko jest z nim w porządku, a następnie – na myjnię. Przygotowane i umyte auto klient odbiera zawsze w salonie, w którym je zostawił – podkreśla Natalia Górska, dyrektor administracji, logistyki i marketingu w G&G Auto Lublin.
Gdy dealer uruchomił nowy oddział – nieco oddalony od dealerstw, ale bezpośrednio z nimi sprzężony, zrodziła się też potrzeba wypracowania odpowiedniego sposobu komunikacji między pracownikami. – Zmienić musiał się m.in. sposób kontaktu między mistrzami a pracownikami biura obsługi klienta, którzy nie mogą teraz po prostu pójść sobie do warsztatu, zobaczyć, co się dzieje czy dopytać, na jakim etapie znajduje się naprawa. Teraz pracujemy na wdrożonych elektronicznych kalendarzach – zaznacza przedstawicielka G&G Auto. Do zarządzania pracą w blacharni dealer wykorzystuje własny system BP Flow, który dopasował do swoich potrzeb (do procesu trzeba było wprowadzić choćby nowy status etapu naprawy: „auto na lawecie”). Oprogramowanie pomaga m.in. sprawnie zaplanować poszczególne etapy naprawy, zapewnia elektroniczny obieg dokumentów, a także umożliwia załodze sprawną komunikację. Co ciekawe, dostawca BP Flow ma swoją siedzibę w Lublinie, zatem współpracy sprzyja też możliwość bezpośredniej rozmowy między biznesowymi partnerami.
CEL: 21 DNI
Choć blacharnia-lakiernia G&G Auto działa stosunkowo krótko, dealer zauważył już postępy w realizowaniu napraw. Widoczne są one we wskaźnikach. – Skróciliśmy o trzy dni, z 28 do 25 dni, średni czas od zgłoszenia szkody do wydania naprawionego auta. I nadal pracujemy nad tym parametrem, ponieważ dążymy do wyniku 21 dni. Jak wyglądają inne nasze parametry? Produktywność, rozumiana jako godziny przepracowane do sprzedanych, kształtuje się na poziomie 95 proc., z kolei stosunek godzin dostępnych do przepracowanych oscyluje wokół 92 proc. – wskazuje Andrzej Pliszka. Czas realizacji efektywnej naprawy, czyli od przyjęcia pojazdu do wydania (tzw. key to key), to około 7 dni.
Firmie zależy zarówno na indywidualnym zaangażowaniu pracowników, jak i na zgranej pracy zespołowej, dlatego system płac został opracowany tak, aby wynagradzać zatrudnionych z uwzględnieniem tych dwóch poziomów. Pracownik ma zatem szansę na wyższe wynagrodzenie, jeśli wykona swój miesięczny plan roboczogodzin z nawiązką (jego stawka rośnie zgodnie z modelem przyjętym dla danego stanowiska). Może on także otrzymać kwartalny bonus za jakość i szybkość wykonywanej pracy oraz odbyte szkolenia. Z kolei motywatorem grupowym są miesięczne premie zespołów, które są wypłacane, gdy pracownicy zrealizują w ramach grupy powyżej 100 proc. zakładanego celu (również w RBH).
Rozwój zaplecza blacharsko-lakierniczego to jednak dopiero połowa sukcesu. Do „pełni szczęścia” potrzebni są rzecz jasna klienci. Dlatego dealer aktywnie komunikuje obecnym i potencjalnym klientom swoje nowe możliwości w obszarze likwidacji szkód. – Informujemy klientów, że zwiększyliśmy naszą produktywność, skróciliśmy czas realizacji naprawy, a także, że korzystamy z nowoczesnych narzędzi i certyfikowanych specjalistów. Chcemy, aby klienci mieli świadomość, że wszystko, co jest związane z samochodem, mogą załatwić u nas. Dlatego przy każdej okazji, począwszy od wydania auta, mówimy im o naszym CNP. Ponadto prowadzimy aktywne działania w internecie, w tym na dedykowanej stronie i w social mediach – mówi Mateusz Daciuk, specjalista ds. marketingu i PR w G&G Auto Lublin.
NOWA FORMUŁA SERWISOWEGO ZAPLECZA
A co dzieje się z dotychczasową blacharnią? Wobec tego obiektu dealer też ma mocno sprecyzowane plany. I już je wdraża. Swoje miejsce znajdzie tu docelowo brand G&G Autodetailing oraz wewnętrzny serwis mechaniczny, który będzie zajmował się samochodami używanymi (dealer sprzedaje ich około 500 rocznie) oraz samochodami „własnymi”: demo, zastępczymi i służbowymi. – W ten sposób odciążymy nasze serwisy mechaniczne z około 300 roboczogodzin generowanych miesięcznie. Warsztaty będą mogły skoncentrować się na „właściwym” kliencie, co spowoduje skrócenie kolejki i zwiększenie przychodów – tłumaczy Piotr Górski. Jak dodaje, warsztat będzie także realizował naprawy smart, aby samochód wymagający prostych czynności naprawczych nie musiał być każdorazowo transportowany do CNP i nie zaburzał tam złożonych procesów naprawczych. Dealer rozwija się także w obszarze nakładania folii lakierniczych, z czasem chce nawet wdrożyć w swojej firmie technologie zabezpieczania starych, zabytkowych samochodów (tym segmentem zajmuje się w ramach brandu G&G Classic). Jak więc widać, firma nie zatrzymuje się na ostatniej inwestycji.
Przykład G&G Auto potwierdza, że sama inwestycja w obiekt to dopiero początek wznoszenia firmy na wyższy poziom. Aby wszystko zafunkcjonowało, jak trzeba, potrzebne są także zaangażowany zespół, umiejętnie poukładane procesy oraz jasna wizja rozwoju. – Wszystko ma u nas działać, jak w dobrze naoliwionym zegarku, bez przestojów i w zgranej, zespołowej atmosferze. Taki jest nasz cel – przekonuje prezes G&G Auto Lublin. Czas tyka, a niedawne posunięcia firmy pokazują, że dealer realizuje swoją strategię z powodzeniem.