Skomplikowana sytuacja elektrycznych start-upów stała się ostatnio jeszcze trudniejsza wraz z pewnym ochłodzeniem nastrojów względem elektromobilności wśród europejskich i amerykańskich polityków. Wątpliwości co do tempa przeprowadzania elektrycznej transformacji ostudziły z kolei zapał ze strony inwestorów, czego konsekwencje coraz mocniej odczuwają firmy, które „nie załapały” się do grona przodowników zmian, takich jak Tesla czy BYD, i nie mają przy tym potężnego zaplecza w postaci pojazdów spalinowych, którym dysponują tradycyjni producenci.
W grudniu 2023 r. amerykański sąd federalny skazał założyciela Nicoli Trevora Miltona na cztery lata więzienia. Jak podaje CBS News, Milton przedstawiał nieprawdziwy obraz firmy, której sukces opierał się na „oceanie kłamstw”.
W trudnej sytuacji znajdował się Lucid, który w minionym roku na każdym sprzedanym aucie tracił równowartość 900 tys. zł., ale firma otrzymała ostatnio drugą szansę po otrzymaniu wsparcia w wysokości miliarda dolarów ze strony Publicznego Funduszu Inwestycyjnego Arabii Saudyjskiej.
Podobnego prezentu nie otrzymał Fisker, który panujący w firmie pożar próbował gasić, szukając możliwości współpracy z jednym z dużych producentów. Choć „nazwisko” kandydata nigdy oficjalnie nie padło, media wskazywały, że chodzi o Nissana, który w zamian za możliwość budowy wybranych modeli na platformie Fiskera, miał ponoć wspomóc start-up finansowym zastrzykiem.
25 marca serwis Automotive News poinformował jednak, że rozmowy zakończyły się fiaskiem, na co giełda zareagowała spadkiem wartości udziałów elektrycznego producenta o 29 proc. Chwilę później NYSE ogłosiło, że planuje zdjąć Fiskera z listy notowanych firm z uwagi na jego znikomą wartość, co wydaje się de facto przesądzać los producenta, który w tych okolicznościach będzie zmuszony do zaoferowania odkupu swoich niezabezpieczonych obligacji z terminem zapadalności w 2026 r.
Widmo bankructwa sprawiło, że Fisker sięgnął przed kilkoma dniami po, chyba już, ostatnie koło ratunkowe, redukując ceny jedynego oferowanego w sprzedaży modelu – elektrycznego SUV-a Ocean – nawet o 39 proc., co w przypadku najwyżej wycenionej wersji Extreme przyniosło obniżkę z 64 do 40 tys. dolarów.
Trudno prognozować jednak, by ten desperacki ruch mógł coś zmienić, bo firma niedawno informowała o wstrzymaniu produkcji i problemach z dystrybucją aut, gdy forsowany przez Fiskera model sprzedaży bezpośredniej na wzór Tesli zawiódł i firma zaczęła w pośpiechu szukać dealerów.
Jeśli nic się nie zmieni, Fisker uzupełni rosnące grono motoryzacyjnych start-upów, które odpadły już z wyścigu. W ostatnim czasie na tę listę wpisały się m.in. Lordstown Motor oraz Arrival, ale wydaje się, że pozycji będzie jedynie przybywać – etap zapotrzebowania na elektrycznych debiutantów, którzy dużo projektują, ale mało sprzedają, mija, na rzecz rosnących wolumenów i konkurencyjnej ceny.