Po wielu miesiącach czekania i kilkukrotnym przekładaniu terminów poznaliśmy wreszcie wytyczne długo (i w niepokoju) wyczekiwanej normy Euro 7. Jeszcze przed ogłoszeniem planu zakazu rejestracji nowych samochodów spalinowych w 2035 r. mówiło się, że „siódemka zabije tradycyjną motoryzację”, ale wraz z publikacją projektu „Fit for 55” jej znaczenie zaczęło spadać. Rację mieli ci, którzy przekonywali, że w obliczu nadchodzącego zakazu, KE nie będzie chciała w podwójny sposób karać branży. W swojej oficjalnej odsłonie Euro 7 pozostaje bowiem w dużym stopniu bezzębne.
Co nie znaczy, że nic się nie zmieni, bo pakiet wprowadzi szereg nowości i, co ważne, ujednolici zasady obowiązujące dla wszystkich, czyli nowym wytycznym będą podlegały zarówno pojazdy osobowe, jak i ciężarowe, niezależnie od wykorzystywanego napędu – a to z kolei oznacza bardziej rygorystyczne przepisy dla transportu ciężkiego. Norma zakłada również skuteczniejszą kontrolę emisji zanieczyszczeń, która ma lepiej odzwierciedlać rzeczywiste warunki panujące na drodze z uwzględnieniem temperatury i czasu jazdy.
Nowym elementem będzie ustanowienie dodatkowych limitów emisji cząstek stałych z hamulców oraz regulacja emisji mikrodrobin plastiku z opon. Co więcej, od momentu wdrożenia normy (co z kolei nastąpi najprawdopodobniej w 2025 r. dla aut osobowych i w 2027 r. dla pojazdów ciężarowych) samochody będą musiały spełniać obowiązujące przepisy przez dłuższy czas – dotychczasowe pięć lat (i limit do 100 tys. km) zwiększono do pełnej dekady (podwojono również przebieg).
W kontrolowaniu pomiaru emisji podczas całego cyklu życia samochodu będą pomagały instalowane w autach czujniki. Przepisy będą wreszcie regulowały wytrzymałość baterii, by zmniejszyć potrzebę wymiany akumulatora w pierwszych latach eksploatacji pojazdu i zwiększyć zaufanie do „elektryków”.
Na kolejnym etapie procesu legislacyjnego propozycje KE zostaną zgłoszone do Parlamentu Europejskiego oraz Rady UE, ale już teraz pojawiają się głosy niezadowolenia w sprawie projektu – co ciekawe – z obu stron. Jak podaje Automotive News, założenia normy skrytykował Ford, wskazując, że może ona podważyć dotychczasowe osiągnięcia branży w kwestii elektromobilności. Z kolei niemieckie stowarzyszenie VDA, a także ACEA, wskazały, że proponowane terminy wdrożenia są zbyt krótkie i nie zapewniają dość czasu na dostosowanie się do przepisów. Mimo wszystko mogło być jednak znacznie gorzej, dlatego, przynajmniej w tej jednej sprawie, branża może chyba ogłosić małe zwycięstwo.