Lata 2020-2021 w motoryzacji zapamiętaliśmy między innymi jako wyścig z czasem, w którym producenci walczyli o to, by spełnić nowe wymogi zaimplementowane przez Brukselę i uniknąć płacenia potężnych kar. Sztuka ta poniekąd się udała, bo wiele firm zmieściło się w limicie – pozostali, w tym Grupa Volkswagena i JLR, musieli w sumie zapłacić około 510 mln euro.
W kolejnych latach temat nieco przycichł – dzięki elektryfikacji ryzyko przekroczenia progu spadło, a firmy, które w temacie pojazdów niskoemisyjnych nie radziły sobie najlepiej, weszły w tzw. poole z liderami transformacji.
Wyniki za rok 2022 opublikowane przez Europejską Agencję Środowiska pod koniec marca bieżącego roku nie stanowią więc zaskoczenia. Jedynym „przegranym” jest Bugatti, które jednak z uwagi na znikomy wolumen (niecałe 10 nowych aut w 2022 r. według danych EEA, około 30 z wyliczeń Automotive News) i tak nie poniesie z tej racji żadnego finansowego uszczerbku.
Spośród liczących się producentów najmniejszym marginesem błędu dysponuje Volkswagen ze średnim poziomem emisji CO2 rzędu 119 g/km (przy indywidualnym limicie ustalonym na 122 g/km), ale w teorii uważać musi także alians Renault-Nissan-Mitsubishi oraz Toyota, pod którą „podłączyły się” inne marki japońskie – Mazda, Suzuki i Subaru (oba poole dysponowały w 2022 r. 5 g/km „zapasu”). Powodów do zmartwień nie ma natomiast wspominany wcześniej JLR, który dzięki porozumieniu z Teslą, w skład którego wchodzi także Honda, zanotował najniższy średni wynik – 50 g/km.
2024 r. wiele w tej kwestii nie zmieni, nawet gdyby sprzedaż „elektryków” rzeczywiście nieco siadła, ale w 2025 r. matematyka znów weźmie górę, wraz z uruchomieniem kolejnego emisyjnego progu, który wymusi średni spadek wydzielanego przez auta dwutlenku węgla o około 15 proc. względem 2021 r. Na tę chwilę oznaczałoby to konieczność płacenia dużych kar przez część firm – w ciekawej sytuacji znajduje się zwłaszcza Toyota, która w poprzednich latach nie miała problemu ze zmieszczeniem się w limicie przede wszystkim dzięki swojej hybrydowej ofercie. Możliwości HEV-ów w zakresie zwiększania wydajności nie są jednak nieograniczone, a to oznacza, że japoński gigant będzie najprawdopodobniej musiał w większym stopniu postawić na auta elektryczne, które do tej pory odgrywały w strategii producenta drugorzędną rolę.