Dynamiczny rozwój elektrycznej oferty modelowej, duże obniżki ze strony Tesli, ekspansja tańszych samochodów elektrycznych z Chin – wszystkie te czynniki przyczyniają się w znaczącym stopniu do spadków wartości rezydualnej pojazdów elektrycznych. Spadków, które, jak się okazuje, przekroczyły przewidywania firm leasingowych i w efekcie – stały się potężnym problemem dla branży.
O kłopotach informuje serwis Automotive News, który zwraca uwagę, że przedstawiciele leasingodawców wywierają presję na producentach, by ci pokrywali ryzyko nadmiernej deprecjacji m.in. poprzez wykupywanie aut w ramach buy-backów po zakończeniu terminu trwania umowy. Tego rodzaju rozmowy prowadzi obecnie, choćby Ayvens, branżowy gigant powstały w wyniku fuzji ALD Automotive oraz LeasePlanu w 2022 r., który w swojej flocie posiada ponad pół miliona samochodów elektrycznych.
O jakich spadkach wartości rezydualnej mówimy? Według wyliczeń brytyjskiej firmy branżowej Auto Trader niektóre popularne elektryczne modele straciły w ciągu roku nawet 30 proc. swojej wartości. W tej grupie znajdują się m.in. Audi e-Tron (-29,8 proc.), Tesla Model 3 (-29,5 proc.) czy Hyundai IONIQ (-28,6 proc.), ale z zestawienia wynika także, że duże spadki ponieśli również rynkowi liderzy – Tesla Model Y (-25,8 proc.) oraz Volkswagen ID.3 (-24,7 proc.).
Ursula Weigl, partner w firmie doradczej McKinsey, wskazuje, że producenci idą na rękę firmom leasingowym, oferując gwarancję wykupu w celu stymulowania dalszej sprzedaży „elektryków”. W branży panuje jednak przekonanie, że to jedynie odkładanie problemu na przyszłość, a koncerny motoryzacyjne prędzej czy później będą musiały znaleźć sposób na to, jak sprzedać używane auta elektryczne, tak by cokolwiek na tym zarobić (a przynajmniej za wiele nie stracić).