To z kolei rezultat o 3 pkt proc. lepszy niż przed rokiem, kiedy na każdego zarejestrowanego „elektryka” przypadało dziewięć pojazdów spalinowych. Liderem zestawienia najchętniej wybieranych modeli została Tesla Model Y, która w kwietniu trafiła do 10,5 tys. nabywców, jako jedyna uzyskując wartość pięciocyfrową. Zdaniem Felipe Munoza, analityka Jato, to właśnie Tesla do spółki z brytyjsko-chińskim producentem MG napędzały rozwój elektromobilności – w dużej mierze za sprawą ogromnego wzrostu sprzedaży Tesli, która poprawiła swój kwietniowy wynik o 865 proc., do 14,2 tys. nowych pojazdów.
Mimo rosnącej popularności Modelu Y największym graczem na europejskim rynku aut elektrycznych pozostaje jednak Grupa Volkswagen, z wolumenem na poziomie 31,9 tys. szt., z których nieco ponad połowę stanowiły Volkswagen ID.4 (6,5 tys.; +125 proc.), Volkswagen ID.3 (5,9 tys.; +259 proc.) oraz Skoda Enyaq (4,4 tys.; +20 proc.), czyli kolejno numery dwa, trzy i cztery w zestawieniu modelowym.
Przynajmniej dwoma autami w TOP10 może pochwalić się też Grupa Renault – a to za sprawą Dacii Spring (4,2 tys.; +18 proc.) i elektrycznego Renault Megane (3,5 tys.) – oraz Stellantis. W wypadku francusko-włosko-amerykańskiego koncernu najlepsze wyniki „wykręciły” Fiat 500 (3,9 tys.; -30 proc.) i Peugeot 208 (3,8 tys.; +2 proc.). Dziesiątkę uzupełniają wreszcie wspomniane wyżej MG, a konkretnie „czwórka” (4,2 tys.), i Volvo XC40 (3,9 tys.; +102 proc.).
A jak sobie radzili producenci z Chin? Na pierwszy rzut oka – dosyć dobrze. 15,5 tys. zarejestrowanych aut oznacza bowiem udział w rynku przekraczający 12 proc. Z drugiej strony ponad połowę tej wartości (8,3 tys. szt.) uzyskało Geely (a co za tym idzie – Volvo). Jak przyznaje Felipe Munoz, wbrew dominującej narracji chińscy producenci samochodów zyskują na popularności wolniej, niż się spodziewano.