373,75 mln euro (około 1,6 mld zł). To budżet zapowiadanego programu, który oznacza rezygnację z podatku od aut spalinowych na rzecz dopłat do używanych „elektryków” (choć nie zabraknie oczywiście dotychczasowego wsparcia w ramach „Mojego elektryka”).
Rada Ministrów przyjęła już uchwałę w sprawie zmiany Krajowego Planu Odbudowy (KPO), która zakłada m.in. rezygnację z podatku od samochodów spalinowych. Minister Klimatu i Środowiska Paulina Hennig-Kloska opublikowała w serwisie X (dawniej Twitter) informację, że „Komisja Europejska pozytywnie rozpatrzyła wniosek Ministerstwa Klimatu i Środowiska w tej sprawie”, dodając, że podatek zostanie zastąpiony dopłatami do zakupu „elektryków”. Potwierdził to także na stronie X marszałek Sejmu Szymon Hołownia.
Dopłaty obejmą zakup używanego „elektryka”, jego leasing lub wynajem długoterminowy. Kwota wsparcia wyniesie około 30 tys. zł dla osoby fizycznej, a w wypadku leasingu i wynajmu długoterminowego dopłata nie będzie mogła przekroczyć wielkości opłaty wstępnej. „Premiowane będzie, jeśli osoba ubiegająca się o dotację złoży zaświadczenie o zezłomowaniu pojazdu spalinowego, który był w jej posiadaniu od co najmniej trzech lat. Resort nie zdradził jednak, na czym dokładnie premia za zezłomowanie miałaby polegać” – podaje serwis Wyborcza.biz, który poprosił o komentarz Ministerstwo Funduszy i Polityki Regionalnej. Co więcej, wsparcie w wyższej kwocie otrzymają ponadto beneficjenci, którzy mieli dochody niższe niż 135 tys. zł (za rok poprzedzający złożenie wniosku o dopłatę).
A jakie limity cenowe zaplanowano? Dla nowego pojazdu bateryjnego maksymalna cena samochodu, który kwalifikuje się do uzyskania wsparcia z „Mojego elektryka”, wynosi obecnie 225 tys. zł (choć organizacje branżowe postulują o podwyższenie tej kwoty), a dla używanego auta będzie to 150 tys. zł, przy czym pojazd nie może mieć więcej niż cztery lata. Przypomnijmy: „Mój elektryk” zakłada obecnie ponad 18 tys. zł albo – już tylko dla posiadaczy Karty Dużej Rodziny – 27 tys. zł dopłaty.