Nie milkną echa afery Dieselgate. Wczoraj pisaliśmy o sytuacji Renault, a jeszcze tego samego dnia oświadczenie w sprawie wydało Stellantis. Teraz z kolei władze Peugeota przyznają, że są w trakcie analizowania opcji obrony. A na francuskiej marce prawdopodobnie się nie skończy, bo wezwanie do sądu w Paryżu otrzymały także Citroën i Fiat Chrysler.
To pokłosie śledztwa francuskiego rządu rozpoczętego jeszcze w 2017 r., które dotyczy montowania w pojazdach oprogramowania, które pozwala na manipulowanie wynikami pomiarów emisji z układu wydechowego. O tego rodzaju działanie zostały już oskarżone Renault i Volkswagen.
Jak działa francuskie prawo? Sędziowie śledczy mogą oskarżać firmy lub osoby fizyczne, jeśli istnieją „poważne lub spójne” poszlaki wskazujące na prawdopodobne zaangażowanie w przestępstwo. Mogą następnie zdecydować, czy sprawa ma trafić na salę sądową. Oskarżenia wobec Peugeota przypadły na niełatwy czas dla producenta. Prezes koncernu, Carlos Tavares, pracuje bowiem nad procesem integracji PSA i FCA oraz walczy z kryzysem wywołanym brakiem półprzewodników, który dotknął branżę. Jakby tego było mało, Stellantis znajduje się obecnie w trakcie transformacji swojej sieci dystrybucji.
Przypomnijmy, że Stellantis ogłosił w maju, iż zamierza rozwiązać wszystkie umowy dealerskie w Europie z dwuletnim okresem wypowiedzenia. Koncern tłumaczy taką decyzję zmianami w unijnych zasadach wyłączeń grupowych. Bardzo możliwe, że duża część pojedynczych salonów dealerskich zostanie zastąpiona przez wielomarkowe „Domy Stellantis”.
Źródło: Bloomberg