Motoryzacyjne doświadczenia Gorzyckich sięgają lat 70., kiedy to senior rodu Bogdan Gorzycki otworzył warsztat samochodowy w Bydgoszczy. Jednak dopiero poczyniona w latach 80., inwestycja w zakład produkujący części do układów hamulcowych samochodów różnych marek – pozwoliła firmie mocniej rozwinąć skrzydła. Na autoryzację dealerską firma musiała oczywiście jeszcze poczekać. Ta pojawiła się w biznesowym portfolio w latach 90.
Pierwszą marką był pozyskany w 1994 r. Nissan. Po kilku latach Bogdan Gorzycki postanowił rozszerzyć działalność i rozpoczął rozmowy z Fiatem. – Okazało się jednak, że ówczesne władze Fiata stawiają kandydatom szereg warunków, a jednym z najważniejszych jest nieprowadzenie działalności związanej z inną marką. Tata postanowił więc, że autoryzację Nissana przekaże w nasze ręce, a sam otworzy salon i serwis Fiata, czyli drugiej – obok Daewoo – najpopularniejszej wówczas marki w Polsce – tłumaczy Daniel Gorzycki, właściciel firmy Yama, która z Nissanem pozostała już na stałe.
Obecnie Yama posiada autoryzacje czterech marek w dwóch miastach. Firmą od początku działalności zarządzają Monika i Daniel Gorzyccy, a coraz większym wsparciem jest dla nich syn Igor, który w niedalekiej przyszłości ma przejąć stery w rodzinnym przedsiębiorstwie.
Yama znaczy góra
Początki nie były łatwe. Przez pierwsze lata małżeństwo Gorzyckich prowadziło sprzedaż Nissanów w niewielkim, wynajętym salonie w centrum Bydgoszczy. W części wystawienniczej mieściły się maksymalnie 4 samochody, a biuro miało rozmiary przeciętnej domowej kuchni. W 1998 r. właściciele wybudowali przy Szosie Gdańskiej w Osielsku pod Bydgoszczą pierwszy salon z prawdziwego zdarzenia, który po kilku rozbudowach i modernizacjach działa do dziś. Wtedy też powstał pierwszy zakład blacharsko-lakierniczy firmy, zlokalizowany pod tym samym adresem. W 1998 r. zmieniła się również forma działalności przedsiębiorstwa. – Przekształcając się w spółkę z o.o., szukałem nowej nazwy. W związku z tym, że sprzedawaliśmy japońskie auta, postanowiłem przejrzeć słownik polsko-japoński. Wybór padł na słowo „yama”, które w języku japońskim ma kilka znaczeń. Oznacza między innymi „górę”. Skojarzyłem to z położeniem naszej firmy na wzgórzu nad miastem, poza tym góra kojarzy się też z silnym fundamentem. Spodobała mi się również gra słów polegająca na przeciwstawnych znaczeniach słowa „jama” w języku japońskim i polskim – mówi właściciel dealerstwa.
Przygotowując się do kolejnej rozbudowy w 2004 r., właściciele zaczęli rozglądać się za kolejną autoryzacją. Wybór padł na inną japońską markę – Suzuki. Głównym powodem był wówczas fakt, że na lokalnym rynku nie było firmy zajmującej się sprzedażą aut tego brandu.
Nowy rynek, nowe marki
Po sześciu latach od rozszerzenia działalności o Suzuki przyszedł czas na kolejny etap: dealer postanowił wkroczyć na rynek toruński. – W 2010 r. dotychczasowy importer Nissana, firma Marubeni, przestał działać, a w jego miejsce pojawił się oficjalny przedstawiciel, czyli Nissan Europe. Pokłosiem tych zmian była poważna restrukturyzacja sieci dealerskiej. Dzięki tym zmianom mogliśmy rozpocząć działalność w Toruniu – tłumaczy Monika Gorzycka, współwłaścicielka firmy Yama. W 2010 r. przy ul. Sieradzkiej przedsiębiorcy otworzyli wybudowany od podstaw salon i serwis, dedykowany markom Nissan oraz Suzuki.
Trzy lata temu pojawiła się szansa na pozyskanie kolejnej autoryzacji. Choć w Bydgoszczy Renault i Dacia miały już swoją reprezentację, zarząd Renault Polska postanowił rozszerzyć swoją sieć sprzedaży w tym regionie. – Jak to zwykle w życiu bywa, oprócz odpowiedniego doświadczenia w branży dealerskiej, pomysłu na biznes i możliwości sfinansowania inwestycji, mieliśmy też trochę szczęścia, ponieważ już wcześniej byliśmy znani importerowi, gdyż współpracowaliśmy z bankiem RCI, który zapewnia obsługę finansową również Nissanowi – tłumaczy Monika Gorzycka. List intencyjny został podpisany w 2018 r., a już w grudniu 2019 r. przy ul. Nowotoruńskiej w Bydgoszczy rozpoczął działalność całkowicie nowy obiekt. Przy salonie powstała również nowoczesna blacharnia-lakiernia, w której obsługiwane są auta ze wszystkich lokalizacji.
Test współpracy
Kilkanaście tygodni po zakończeniu inwestycji w salon Dacii i Renault wybuchła pandemia, która poważnie wpłynęła na sposób prowadzenia biznesu, możliwości działań marketingowych i wolumeny sprzedaży. Dla wielu przedsiębiorców pojawiające się utrudnienia były testem współpracy ze swoimi partnerami. Nie inaczej było w przypadku branży dealerskiej. – Trudno wyobrazić sobie gorszy czas na inaugurację działalności nowego obiektu. Trzeba jednak przyznać, że każdy z importerów, z którymi współpracujemy, pokazał, że w trudnych sytuacjach możemy liczyć na pomoc – przyznaje Daniel Gorzycki i wymienia formy wsparcia, jakie importerzy zaoferowali dealerstwu w czasie pandemii: minimalizacja części kosztów, obniżenie poziomu stóp procentowych od kredytów stokowych, niewymaganie płatności za samochody „wychodzące” z finansowania, redukcja planów sprzedażowych, zawieszenie wymagań w zakresie spełnienia niektórych standardów.
Pomoc importerów oraz pozyskane wsparcie rządowe, m.in. w ramach subwencji z Polskiego Funduszu Rozwoju oraz dofinansowań do wynagrodzeń pracowników, pomogły Yamie odnaleźć się w nowej sytuacji. – Rok 2020 był dla wielu branż bardzo ciężki. Dla nas rozpoczęcie działalności w nowym salonie podczas pandemii było „chrztem bojowym” i skoro poradziliśmy sobie w tak trudnej sytuacji, to ze spokojem patrzę również w przyszłość, choć zanotowane przez nas w poprzednim roku około 30-proc. spadki sprzedaży nowych aut z pewnością odbiją się na wynikach pozostałych działów. Jesteśmy świadomi, że zmniejszony park samochodów to mniejsza liczba wizyt w serwisie, niższa sprzedaż części zamiennych czy wznowień polis ubezpieczeniowych – mówi Monika Gorzycka.
Plan na sukcesję
Firma Yama zatrudnia obecnie około 100 osób. W czasie pandemii nie udało się uniknąć zwolnień, jednak, jak zaznaczają właściciele, redukcja była nieznaczna. Zatrudniony zespół sprzedał w 2020 r. 1,1 tys. samochodów, wykonał 1000 napraw blacharsko-lakierniczych oraz obsłużył niespełna 10 tys. zleceń serwisowych.
Monikę i Daniela od 5 lat wspiera w zarządzaniu ich syn Igor. – To, czy Igor będzie chciał przejąć nasz biznes, nie było wcale takie pewne, ponieważ przez długi czas jego pasją był film, studiował nawet reżyserię. Ale wieloletnie przyglądanie się działalności naszej firmy spowodowało coraz większe zaangażowanie w jej życie. Igor zdobywał doświadczenie w różnych działach, z roku na rok podejmował się coraz bardziej odpowiedzialnych zadań i w tej chwili jest jedną z kluczowych osób w zarządzie. Dojrzeliśmy z mężem do tego, by rozpocząć proces sukcesji. Chcemy, aby Igor za kilka lat przejął zarządzanie firmą, a my ograniczymy się do pełnienia funkcji doradczych. W tym celu oddajemy syna w ręce specjalistów z Akademii Dealer Business Management, która go do tego przygotuje – mówi współwłaścicielka firmy.
Na razie jednak zarząd dzieli obowiązki między siebie. Monika Gorzycka odpowiada za finanse i kwestie prawne. Nadzoruje też inwestycje i – jak sama przyznaje – jeśli „betoniarka nie działa”, staje się nerwowa. Igor Gorzycki odpowiada za dział marketingu oraz kwestie związane z jakością obsługi. Daniel natomiast koordynuje i nadzoruje pracę poszczególnych działów, scalając wszystko w spójną całość. – Doskonale uzupełniamy się pod względem charakterologicznym. Bardzo często rozmawiamy ze sobą o bieżącej działalności, a także o planowanych zmianach czy inwestycjach. Dzięki temu, że każdy z nas jest inny, rozwiązania, o których dyskutujemy, są „drogą środka”, więc myślę, że ostatecznie są również najkorzystniejsze. Siłą Yamy jest również nasza kadra, z którą tworzyliśmy tę firmę i mamy zamiar nadal rozwijać – tłumaczy przedstawiciel kolejnego pokolenia Gorzyckich.
Inwestycje? Niewykluczone
Jakie są zatem największe wyzwania czekające dealerów, a tym samym firmę Yama w najbliższej przyszłości? Zarząd nie ma wątpliwości, że pandemia przyspieszyła znacząco zapowiadane już wcześniej zmiany wzorców zachowań konsumentów, takie jak koncentracja na kontakcie i zakupie samochodu za pośrednictwem internetu oraz ograniczenie wizyty w salonie głównie do odbycia jazdy próbnej oraz odbioru samochodu. – Pojawiają się też symptomy nadchodzących zmian w sposobie dystrybucji samochodów w Europie i na świecie. Przykładem tego jest między innymi wypowiedzenie umów dealerskich przez Volvo jednej z największych sieci tej marki w Skandynawii czy Tesla budująca megafabrykę w Niemczech, która ma produkować pół miliona aut rocznie. Należy pamiętać, że zgodnie z obecną polityką tej marki, auta te zostaną sprzedane bez udziału sieci dealerskiej – twierdzi Daniel Gorzycki.
Właściciele zdają sobie sprawę również z tego, że zmiany w branży będą wymuszone przez nowe regulacje unijne, a rola dealerów będzie ewoluowała. – Niektórzy importerzy już zaprezentowali szczegółowe plany dotyczące wizji rozwoju w nadchodzących latach, które pomogą odnaleźć się zarówno producentom, jak i dealerom w nowej – zelektryfikowanej, cyfrowej i zielonej – rzeczywistości. I chociaż po niedawnym zakończeniu budowy salonu Renault i Dacii nie planujemy obecnie nowych inwestycji, to nie wykluczamy ich w przyszłości – tłumaczy współwłaściciel dealerstwa. Przyznaje on, że dalsze plany rozwoju firmy będą ściśle uzależnione od tego, czy i kiedy uda się pokonać obecny kryzys oraz jego skutki.
Schyłek ery spalin
Innym wyzwaniem, któremu będą musieli sprostać dealerzy, będzie sprzedaż aut elektrycznych. – Pomimo, że infrastruktura ładowania w naszym kraju jest wciąż niewielka, przed pandemią obserwowaliśmy rosnące zainteresowanie takimi samochodami, wywołane zapowiedzią wdrożenia atrakcyjnego programu rządowego. Dawało to nadzieje na rozwój elektromobilności w Polsce oraz miało bezpośredni wpływ na liczbę zamawianych pojazdów. Niestety w związku z fiaskiem programu dofinansowań wielu klientów się z tych zamówień wycofało. Bez zdecydowanego wsparcia rządu w tym zakresie, nie można spodziewać się istotnego wzrostu zainteresowania tym segmentem – tłumaczy Igor Gorzycki.
YAMA – Firma rodzinna wywodząca się z Bydgoszczy. Jej historia sięga lat 80., kiedy to Bogdan Gorzycki uruchomił zakład produkujący części do układów hamulcowych aut różnych marek. W latach 90. pozyskał autoryzację Nissana oraz Fiata. Obecnie firmę sprzedającą Nissana, Suzuki, Dacię i Renault (w Bydgoszczy i Toruniu) prowadzą Monika i Daniel Gorzyccy. W Yamie pracuje również Igor Gorzycki, syn właścicieli, który w przyszłości ma objąć stery w dealerstwie. W 2020 r. z salonów Yamy wyjechało ponad 1100 nowych samochodów
Właściciele Yamy liczą jednak na to, że ambitne plany unijne pomogą w przyszłości rozwinąć tę część dealerskiego biznesu. – Myślę, że realizacja strategii europejskiego Zielonego Ładu, zakładająca, że w 2050 r. Unia Europejska osiągnie zerowy poziom emisji gazów cieplarnianych, spowoduje przyspieszanie popularyzacji pojazdów z napędem alternatywnym. Poza tym eksperci przewidują, że do 2032 r. połowa sprzedawanych nowych aut będzie zasilana prądem. Do tego wiele raportów, choćby firm olejowych takich jak BP czy Total, wskazuje, że koniec epoki ropy nastąpi w ciągu niespełna dekady – wylicza Igor Gorzycki.
Przez przeszło 20 lat swojej historii firma Yama rozszerzyła działalność nie tylko o dodatkowe marki. Zaczęła też funkcjonować na rynku toruńskim. Obecnie w trzech lokalizacjach dealer sprzedaje cztery brandy: Dacię i Renault, Nissana i Suzuki. Dodatkowo w rodzinnym przedsiębiorstwie coraz bardziej zaznacza swoją obecność reprezentant kolejnego pokolenia – i prawdopodobny sukcesor – Igor Gorzycki. Wygląda na to, że scenariusz rozwoju wywodzącej się z Bydgoszczy firmy jest już napisany. I co równie ważne – nie zabraknie osób do jego realizacji.