W 2019 r. zarejestrowano na rynku fińskim 114,2 tys. nowych osobówek (spadek rok do roku o 5,2 proc.). Wbrew pozorom to wcale nie mało, ponieważ kraj zamieszkuje zaledwie 5,5 mln ludzi (daje to blisko 21 rejestracji na 1000 mieszkańców – o ponad 6 szt. więcej niż w Polsce). Specyfiką Finlandii jest również jego podział na rozwinięte i gęsto zaludnione południe (z ponad milionową aglomeracją Helsinek) i dziewiczą północ. Dość powiedzieć, że z Helsinek do Rovaniemi jest blisko 900 km (a to bynajmniej nie koniec mapy kraju…).
Dealersko też niemal wszystko jest u Finów inaczej niż u nas. Poza Toyotą importerzy to firmy prywatne, niezależne od fabryki (i zapewniające swoim dealerów – nazywanym na każdym kroku „niezależnymi inwestorami” – m.in. centralny stok samochodów). Większość dealerów (patrząc na NIP-y) to firmy jednooddziałowe i jednomarkowe. Na przywoływanej dalekiej północy nie brakuje firm, które sprzedają rocznie po 20 nowych aut. Ale na rynku działają też dealerscy giganci: związana z Volkswagenem grupa K Auto posiada 16 proc. całej fińskiej sprzedaży!
Co jeszcze? Samorejestracje i reeksport? Praktycznie nie istnieją. Import używanych? Jest, głównie z Niemiec i Szwecji (całość na poziomie 46 tys. szt. w roku), ale też niezbyt „wiekowy”, bo przed sprowadzaniem starych i „kopcących” pojazdów odstrasza dość rygorystyczny podatek ekologiczny (nawet powyżej kilku tysięcy euro). Podsumowując: całkiem znośne miejsce do życia dla autoryzowanych dealerów. W szczegółach opowie o nim na marcowym Forum TOP100 Juha Rusama – nasz przewodnik po Helsinkach, zarządzający jednym z czołowych dealerstw Finlandii. A na razie mała zajawka zdjęciowa.