Komentarz

Kij się zawsze znajdzie

UOKiK poinformował o nałożeniu kary na spółkę KIA Polska i kilku dealerów związanych z marką za udział w zmowie cenowej. Gdyby nie absurd całej sprawy, powiedziałbym „a nie mówiłem”, bo o zagrożeniu pisaliśmy już przed laty.

Kiedy we wrześniu 2022 roku rynek obiegła wiadomość, że UOKiK wszczyna postępowanie wobec importera i dealerów marki KIA, posądzając ich o udział w zmowie cenowej, nikt, nawet zainteresowani sprawą, szczególnie się tym nie przejął. Na zorganizowanym zaraz po tym przez miesięcznik „Dealer” szkoleniu „Jak unikać zmów cenowych?” było może 10 proc. firm dealerskich, a większość „oskarżonych” dealerów Kii wynajęła do obrony przed UOKiK-iem prawników, którzy do tej pory zajmowali się raczej sporami pracowniczymi i analizą umów z dostawcami olejów aniżeli sporami z państwową machiną antymonopolową. No i skończyło się, jak się skończyło. A przecież ostrzegaliśmy – i to już w lutym 2017 r. w felietonie „Po cienkim lodzie”.

Przeprowadzone postępowanie wykazało, że spółka KIA Polska zawarła zmowę cenową i podzieliła rynek razem z dealerami jej samochodów. „Zgodnie z założeniami porozumienia nabywcy samochodów marki KIA przez co najmniej osiem lat, od 2013 do 2021 r., mogli kupić pojazd jedynie od odgórnie wyznaczonego sprzedawcy, bez możliwości otrzymania tańszej oferty od innego dealera (…)” — poinformował w październiku tego roku prezes UOKiK-u Tomasz Chróstny. Już po tym cytacie całą sprawę można było uznać za, mówiąc delikatnie, naciąganą. Zwłaszcza jeśli dodamy do tego, że w owej wykrytej zmowie brało udział poza importerem ośmiu dealerów. A pozostali? Jak zorganizować długoletnią zmowę cenową z ośmioma dealerami w sieci dealerskiej, w której jest ich ponad 40? Każdy, kto prowadzi jakiś biznes, zwłaszcza handlowy, wie, że to absurd. Co więcej, nawet pobieżne przejrzenie dokumentacji z postępowania wskazuje, że UOKiK na siłę szukał potwierdzenia swoich tez oraz winnych.

Szukał i znalazł. Choćby takich, przeciwko którym jedynym dowodem „zbrodni” było kilka niezgrabnie napisanych maili pracowników. Ale na Boga, czy to wystarczający powód, żeby karać małego polskiego przedsiębiorcę sumą rzędu kilku milionów? Jak na dłoni widać, że urzędnicy nie zadali sobie trudu przeprowadzenia nawet pobieżnej analizy modelu biznesowego autoryzowanej sprzedaży samochodów. I poszli po bandzie. To prawda, że prawo daje im możliwość ukarania przedsiębiorcy 10 procentami rocznego obrotu; kara powinna być jednak adekwatna, tak do winy, jak i do sytuacji. A w UOKiK-u nikt nie wziął pod uwagę faktu, że przeciętna firma dealerska generuje rentowność na poziomie 2-3 procent obrotu. Wymierzona przez Urząd kara w skrajnych przypadkach odpowiada nawet 5-6 letnim dochodom firmy, czyli de facto stanowi dla niej wyrok. To trochę tak jakby karać dożywociem za przejechanie na czerwonym świetle. Prawnicy oczywiście powiedzą, że to jedynie taktyka procesowa, a UOKiK wie, że wysokość kar jest niewspółmierna do winy i w sądzie się nie utrzyma, dlatego licytuje wysoko, żeby jak najwięcej ugrać. Ale takie rozumowanie w żadnym stopniu państwowej instytucji nie przystoi. Bo ona jest po to, żeby dbać o interes społeczny. I go ważyć. A w tym przypadku „domniemane straty” klientów przy zakupie samochodów są kompletnie niczym wobec potencjalnego wyroku śmierci dla kilku polskich firm i setek ich pracowników.

Widać, że polski UOKiK, podobnie jak 10 lat temu jego hiszpański odpowiednik, postanowił iść prawem serii i zająć się zmowami na rynku dealerskim. Bo sprawy są powtarzalne, materia prawna – niejasna, a przeciwnik słaby

Jest jeszcze jeden aspekt sprawy, po którym można sądzić, że UOKiK szukał winnych nieco na siłę. Absurdalny w kontekście oskarżeń o zmowę cenową udział naprawdę małych dealerów. Bo w jaki niby sposób mogli się zmawiać ze swoimi 10 razy większymi kolegami i co konkretnie z nimi ustalali? Że będą odsyłać klientów z Piły do Łodzi? To trochę tak jakby w danej sprawie urząd antymonopolowy posądzał o zmowę cenową Coca-Colę, sieć supermarketów i osiedlowy sklepik z Parczewa. Brzmi absurdalnie? No właśnie. Po decyzji prezesa UOKiK-u dealerzy odwołali się do sądu. Według prawników proces potrwa minimum pięć lat. I podobnie jak oni, mam nadzieję, że dowody na zmowę cenową nie obronią się w sądzie. A zwłaszcza nie obroni się wysokość niewspółmiernych do przewinienia kar. Ale niestety te kilka lat zmagań będzie jednak posądzonych dealerów drogo kosztować. Bez wątpienia ucierpi na tym ich reputacja, ale część strat można policzyć wprost – mowa tu o konieczności tworzenia rezerw finansowych czy wynikających z tego obniżonych standingach w bankach.

I wszystko wskazuje, że na tym się nie skończy. Widać wyraźnie, że polski UOKiK, podobnie jak 10 lat temu jego hiszpański odpowiednik, postanowił iść prawem serii i zająć się zmowami cenowymi na rynku dealerskim. Bo sprawy są powtarzalne, materia prawna – niejasna, przeciwnik słaby. Tak czy inaczej, niezależnie od poziomu „dętości” tego i przyszłych postępowań, straty dealerów są i będą realne. I choćby to musi skłonić resztę naszego świata, tak importerów, jak i dealerów, do obchodzenia się ze wszystkimi sprawami, które mogą być w kręgu zainteresowania UOKiK-u, jak z przysłowiowym jajkiem. Bo wszystko, przed czym ostrzegaliśmy lata temu, niestety się sprawdziło.

Skontaktuj się z autorem
Marek Konieczny Linkedin
wydawca miesięcznika "Dealer", partner zarządzający w firmie DCG Dealer Consulting, prezes Związku Dealerów Samochodów
REKLAMA
Zobacz również
Komentarz
Błędne wyobrażenia
Redakcja
23/12/2024
Komentarz
Proces sprzedaży – bez analizy potrzeb ani rusz
Redakcja
23/12/2024
Komentarz
Robi się groźnie
Redakcja
13/12/2024
Miesięcznik Dealer
Jedyne na rynku pismo poświęcone w 100 proc. tematyce zarządzania autoryzowaną stacją dealerską. Od ponad 12 lat inspirujemy właścicieli, menedżerów i szefów poszczególnych działów dealerstw samochodów.