Winnym listopadowego załamania jest oczywiście lockdown, który brytyjski rząd wprowadził na początku miesiąca. Wdrożone restrykcje mocno uderzyły w segment automotive, bo w ramach wytycznych zamknięto salony samochodowe, a sprzedaż można było kontynuować wyłącznie w nastawionym na dystrybucję online modelu „kliknij i odbierz”. W rezultacie w listopadzie zarejestrowano tylko 114 tys. nowych aut – to najniższy wynik w tym miesiącu od 2008 r. Ale i tak, podobnie jak w przypadku Francji, spadek sprzedaży na poziomie 27 proc. należy traktować w kategorii małego sukcesu, bo część ekspertów szacowała, że liczba nowych samochodów skurczy się na Wyspach nawet o 70 proc. Po 11 miesiącach 2020 r. rynek brytyjski zmniejszył wolumen sprzedaży rok do roku o 31 proc. Na tle największych gospodarek UE to wynik lepszy tylko od rynku hiszpańskiego (-35 proc. r/r).
Ostatnie miesiące przyzwyczaiły, że niezależnie od perypetii, które przechodzi branża, niektóre segmenty i tak będą wzrastać – mowa tu o samochodach elektrycznych i hybrydach plug-in, które nawet w czasie lockdownu zwiększyły sprzedaż – odpowiednio o 122 proc. i 77 proc. Jeszcze lepszy wynik zanotowały tzw. miękkie hybrydy, które urosły aż o 233 proc. (12,1 tys. rejestracji). Wśród „przegranych” znajdują się za to diesle – w listopadzie sprzedaż pojazdów z silnikiem wysokoprężnym spadła o 56 proc. (do zaledwie 15,9 tys. szt.).
A co przyniesie grudzień? Lockdown w Zjednoczonym Królestwie się skończył, a od zeszłego tygodnia w kraju obowiązuje podział strefowy – jednak nawet w regionach objętych największymi obostrzeniami salony dealerskie pozostaną otwarte. To jedno zmartwienie mniej dla branży, zwłaszcza w obliczu kolejnych bezowocnych spotkań dotyczących wypracowania umowy brexitowej i związanych z tym konsekwencji.
Zdjęcie: Richard Ley, Pixabay