Volvo poinformowało o zakończeniu współpracy z Bilią w kontekście sprzedaży nowych samochodów oraz serwisu. W 2020 r. międzynarodowy dealer dysponował imponującą liczbą 140 obiektów, w większości na terenie Szwecji i Norwegii, a sprzedaż nowych aut marki Volvo stanowiła prawie jedną czwartą całkowitego przychodu firmy w tamtym regionie (ok. 743 mln dol.).
Według danych ICDP w europejskim rankingu największych dealerów grupa Bilia zajmowała ostatnio bardzo wysokie 11. miejsce (firma prowadzi salony dealerskie także w Niemczech, Belgii i Luksemburgu). Decyzja o wypowiedzeniu umowy przez Volvo może więc zaskakiwać, ale co warto podkreślić, dotyczy wyłącznie rynku szwedzkiego i norweskiego. To zresztą nie pierwszy ruch szwedzkiego producenta, który ma na celu ograniczenie sieci dealerów na rodzimym rynku, bo we wrześniu Volvo przejęło innego dużego dealera – Upplands Motor, a na celowniku koncernu znalazł się kolejny sprzedawca – firma Bra Bil. Przeprowadzane na krajowym podwórku zmiany trudno zatem nazwać kosmetycznymi, przekształceniu właścicielskiemu ulega bowiem w niemałym stopniu cały model dystrybucji samochodów.
Można zakładać, że dominacja salonów producenckich w szwedzkiej sieci dealerskiej Volvo to element strategii, dla której kluczowa ma być sprzedaż online. Ma iść za tym jednoczesne cięcie kosztów i zachowanie większej kontroli nad procesem sprzedażowym. Najwyraźniej koncern chce to osiągnąć także poprzez ograniczenie znaczenia „pośredników” (na razie w Szwecji…). Cel na 2025 r. jest jasny – 50 proc. globalnej sprzedaży Volvo ma się przenieść do internetu.
Nie da się przy tym nie zauważyć, że w tej układance Skandynawia może być dla koncernu swoistym poligonem doświadczalnym – pojawia się więc zrozumiałe pytanie, co zrobi Volvo na innych europejskich rynkach, jeśli nowy model podejścia do organizacji sieci zda egzamin. Temat postaramy się zgłębić w jednym z najbliższych numerów „Dealera”.