Pierwotne plany obu firm zakładały porozumienie, które gwarantowało partnerom równorzędną pozycję. Włodarze Hondy mieli być jednak zniecierpliwieni tempem restrukturyzacji w trapionym problemami Nissanie i w kolejnych miesiącach zmodyfikowali pierwotną ofertą, dążąc do przekształcenia mniejszej firmy w spółkę zależną. Przedstawione rozwiązanie miało przyspieszyć opracowanie strategii, która pomogłaby wyjść Nissanowi na prostą, jednak zmiana dotychczasowych warunków została chłodno przyjęta przez zarząd japońskiego producenta.
Z informacji, które opublikował serwis Automotive News, wynika, że wśród przedstawicieli Nissana nowa propozycja Hondy została potraktowana jako ultimatum, a firma dostała za mało czasu na wdrożenie zmian.
Prawdopodobna porażka fuzji obu producentów nie musi oznaczać jednak końca współpracy. Firmy mogłyby wrócić do luźniejszej formy partnerstwa w oparciu o porozumienie z marca 2024 r. dotyczące kooperacji w dziedzinie rozwoju elektromobilności, wspólnych platform oraz oprogramowania.
Tego typu „deal” najprawdopodobniej nie rozwiązałby obecnych problemów Nissana, dlatego branżowi eksperci spekulują, że producent będzie musiał poszukać wsparcia w innym miejscu. Wiele mówi się o partnerach spoza branży, takich jak Foxconn, międzynarodowy producent podzespołów i komponentów elektronicznych. Gigant z Tajwanu był w przeszłości zainteresowany zakupem udziałów w Nissanie i niewykluczone, że w zaistniałej sytuacji może okazać się kołem ratunkowym, którego potrzebuje firma.
Na tę chwilę jednym z głównych problemów Nissana jest przewaga mocy przerobowych nad popytem. W 2024 r. firma sprzedała na całym świecie 3,3 mln nowych pojazdów osobowych, choć szacuje się, że we wszystkich zakładach producenta mogłoby powstawać rocznie nawet 5 mln samochodów. Zamknięcie części fabryk mogłoby uzdrowić finanse Nissana, ale na tę chwilę gigant z Jokohamy stara się unikać radykalnych ruchów, z myślą o odbudowie wolumenu w kolejnych latach. Czas pokaże, czy mu się uda.
Fot. nissannews.com