Chyba nic nie budzi takich emocji wśród miłośników motoryzacji jak „klasyki” – samochody z duszą, które cieszą się coraz większą popularnością. Widmo elektryfikacji czy kolejne kryzysy (pandemia, wojna w Ukrainie) zachęcają do zabezpieczenia kapitału poprzez inwestycję w klasyczne auta i sprawiają, że słowo „klasyk” zyskuje na znaczeniu. Dostrzegają to także firmy z Polski.
PRAWIE JAK SZTUKA
To, że „klasyki” dają ogromną satysfakcję (tak z uwagi na wygląd, jak i prowadzenie), jest oczywiste. Ale czy rzeczywiście można z pełną odpowiedzialnością stwierdzić, że dziś kupno klasycznego samochodu to dobra inwestycja? Sztuka – jak wynika z raportu „The Wealth Report 2023” firmy Knight Frank – była najlepiej radzącym sobie aktywem alternatywnym pod kątem wzrostu wartości w 2022 r. (+29 proc.). Na drugim miejscu znalazły się zaś „klasyki” (+25 proc.; to najlepszy wynik od dziewięciu lat). Według Dietricha Hatlapa, założyciela Historic Automobile Group International (HAGI), to efekt tego, że kolekcjonerzy powrócili po pandemii z odroczonymi zakupami. Polski konsument także dostrzega potencjał inwestowania w „klasyka”. Wskazuje na to badanie „Inwestycje alternatywne oczami Polaków”, które zostało przygotowane na zlecenie Volkswagen Financial Services i Volkswagen Banku. Wynika z niego m.in., że już co trzeci Polak (34 proc.) uważa, że klasyczne samochody to atrakcyjna inwestycja. Przewagę w zestawieniu mają tylko dzieła sztuki (59 proc.) oraz monety (49 proc.).
To, że rodzimy konsument interesuje się coraz bardziej inwestowaniem w „klasyki”, potwierdza Przemysław Grygiencze, dyrektor generalny w Ardor Auctions, pierwszym i jedynym w Polsce domu aukcyjnym zajmującym się samochodami klasycznymi i zabytkowymi. – Wzrasta liczba osób, które przychodzą do nas po porady i dane historyczne pokazujące wzrosty wartości w określonych markach. Do naszej siedziby poza pasjonatami trafiają też klienci z ulicy, którzy nie są miłośnikami „klasyków”, ale mają wolną gotówkę, którą chcieliby zainwestować – przybliża Grygiencze. Działający w Warszawie od 2015 r. dom aukcyjny sprzedaje „klasyka” w imieniu klienta, pobierając opłatę za przyjęcie pojazdu (od 300 zł) – z kolei opłata aukcyjna (5 proc. od wylicytowanego auta) leży już po stronie kupującego.
Nasz rozmówca zdradza, że w 2022 r. firma przyjęła już ponad 100 modeli. Od rozpoczęcia działalności wróciło do niego kilka aut (Fiaty 500, MINI Coopery, Mercedesy i Porsche), które kupili parę lat wcześniej klienci Ardor Auctions – i za każdym razem były one sprzedawane ponownie za wyższą cenę. Ekspert przyznaje, że dziś, w zależności od stanu utrzymania modelu, wzrost ceny może kształtować się nawet na poziomie kilkudziesięciu procent.
Zwiększone zainteresowanie inwestowaniem w „klasyki” potwierdzają także dealerzy. Firma Duda-Cars, która od 2018 r. sprzedaje pod szyldem Legends klasyczne samochody Mercedesa, przekonuje, że wśród jej klientów „klasyk” jest częściej niż dotychczas traktowany jako lokata kapitału. – W zeszłym roku na świecie padł rekord wartości sprzedaży kolekcjonerskiego modelu Mercedesa 300 SLR Uhlenhaut Coupe, którego cena wyniosła 135 mln euro. Taka sprzedaż to rynkowa ciekawostka, a nie standard, ale ceny za kolekcjonerskie modele rosną – ocenia Jakub Dehnel, kierownik sprzedaży w Legends Duda-Cars.
CO NAS KRĘCI
A jakie samochody najbardziej interesują dziś rodzimego klienta? Specjaliści z Legends zauważają, że obecnie konsumenci bardziej interesują się youngtimerami (pod tym pojęciem rozumiane są zwykle pojazdy wyprodukowane w latach 1981-1990). U dealera niemieckiej marki szczególnie dużym zainteresowaniem cieszą się takie modele Mercedesa jak R129, W124, W201 oraz W140. Z kolei Piotr Górski, założyciel G&G Classic, twierdzi, że warto kupić zawczasu auta, które za parę lat mogą wzbudzić duże zainteresowanie. Dealer z Lublina i Rzeszowa sam kupił w tym roku „na zapas” Golfa II i Passata B3. – Mamy też cztery Beetle Cabrio w limitowanych edycjach, których unikatowość sprawia, że za 2-3 lata zyskają sporo na wartości – prognozuje prezes zarządu G&G Auto Lublin. W Ardor Auctions polscy klienci rozglądają się przede wszystkim za modelami Mercedesa i BMW, choć dom aukcyjny oferuje też sporo angielskiej motoryzacji, poczynając od Jaguara i MINI Coopera. Nie oznacza to, że w ofercie domu aukcyjnego nie ma perełek. Przeciwnie, są: Ford Taunus, Opel GT, Citroen DS, Lancia Thema z silnikiem Ferrari bądź rzadkie Renault 11 Coupe Turbo (ten ostatni model już niedługo trafi do klienta z Europy). Sprzedają się też Fiaty 125 oraz Maluchy, które przed laty zmotoryzowały Polskę i dziś rodzimi kierowcy darzą je dużym sentymentem.
Ceny w Legends Duda-Cars zaczynają się już od około 40 tys. zł. Najdroższy model, jaki sprzedał dotychczas dealer, to Mercedes-Benz CLK DTM w wersji kabriolet, za którego w 2020 r. klient zapłacił około 1,7 mln zł. W Ardor Auctions najdroższe auto, które sprzedano – Porsche 930 Turbo z 1973 r. – kosztowało 555 tys. zł (2022 r., aukcje AA odbywają się na stronie internetowej, dawniej miały też miejsce w plenerze). G&G Classic – dealer wciąż jeszcze raczkujący na polu klasycznej motoryzacji, ale ze sporymi ambicjami biznesowymi – sprzedał z kolei w zeszłym roku Porsche 911 (996) za 175 tys. zł.
Dział handlowy Legends poszukuje aut w USA, Japonii i Europie (czasami robi też zakupy na krajowym rynku), G&G Classic – podobnie – stawia na Europę oraz Stany Zjednoczone. Za to Ardor Auctions niemal nie zajmuje się samodzielnym pozyskiwaniem aut. – Prawie każdego dnia przyjeżdża do nas ktoś z modelem na sprzedaż. Tylko w ostatnim tygodniu przyjęliśmy sześć samochodów – informuje Grygiencze. AA ma dziś na stoku ponad 70 „klasyków” – w ub.r. dom aukcyjny sprzedał 67 pojazdów. Legends już w pierwszym roku swojej działalności cieszył się ze sprzedaży kilkudziesięciu modeli. G&G Classic ma jak na razie na koncie kilka sprzedanych aut, ale wciąż nie siedzi jeszcze w pełni w „klasycznym” biznesie.
Inaczej niż Duda-Cars i jego brand Legends. Cztery lata temu dealer otworzył w podpoznańskim Golęczewie salon i serwis klasycznych Mercedesów, co pozwoliło mu wykorzystać mocniej potencjał zespołu i umożliwiło prezentację oferty. – Centralizacja biznesu sprawiła, że oferujemy usługi komplementarne względem siebie, oszczędzając czas i środki finansowe. Dodatkowo poprawiliśmy komunikację między zespołami. Szczególnie widoczne jest to w przestrzeni serwisowej, gdzie mechanicy mogą wykonywać wiele etapów prac jednocześnie – omawia Bartosz Labijak, kierownik serwisu Legends.
MISTRZOWIE FACHU
Naprawianie bądź odnawianie klasycznego samochodu wymaga wyjątkowo dobrze wykwalifikowanej kadry. Nie wszyscy mechanicy rozumieją, jak funkcjonuje „klasyk”, często też brakuje im cierpliwości, która jest niezbędna przy takich autach. Piotr Górski z G&G Classic zleca prace tylko mechanikom z 20-30-letnim doświadczeniem w zawodzie. – To specjaliści, którzy wolą pracować wolniej i dokładniej, i którym zależy na tym, by poszanowano ich wiedzę oraz umiejętności. Można znaleźć takie osoby w swojej firmie albo zdecydować się na „wynajem” kilku doświadczonych pracowników z zaufanych nieautoryzowanych serwisów, którzy w razie potrzeby nam pomogą – podpowiada. W Legends Duda-Cars przy wynagradzaniu mechanika kalkulacja jest opierana na nie zawsze łatwo dostępnych normatywnych założeniach producenta, choć bywa czasem, że zakresy wykraczają poza oryginalne założenia.
Bartosz Labijak, kierownik serwisu w Legends, od 2020 r. zauważa większe zainteresowanie renowacją. Firma zaobserwowała też ciekawą tendencję: klienci zlecają renowacje coraz młodszych modeli (z przełomu lat 80. i 90), choć wciąż najbardziej pożądane są znacznie starsze samochody Mercedesa: W111 w wersji cabrio oraz W113 (Pagoda).
Nietypowo do renowacji klasycznych aut podchodzi z kolei Jakub Przygoński, kierowca rajdowy oraz wiceprezes Grupy Cygan. Zdobywca czwartego miejsca w Rajdzie Dakar w 2021 r. od zawsze starał się, by samochody, za których kierownicą siada, spełniały w pełni jego oczekiwania. I nie ogranicza się na tym polu tylko do modeli, którymi jeździ w zawodach. Zamiłowanie do wprowadzania modyfikacji przerzuca też na klasyczne pojazdy, które służą mu do codziennej jazdy. W ostatnim czasie zmodyfikował dwa modele ze swojej kolekcji – Porsche 911 (964) Carrera 2 i Ferrari 328 GTS. Nie były to jednak zmiany, które byłyby wierne pierwowzorowi. – Dawniej technologia wykorzystywana w samochodach nie pozwalała na wiele rzeczy. Przed laty auta miały 15/16-calowe felgi, dziś standardem jest 19-20 – albo więcej – cali. Kiedy do klasycznego samochodu włożymy felgę, która ma 18 cali, to od razu lepiej wyeksponujemy jego nadwozie – tłumaczy Przygoński. W Porsche i Ferrari dealer zastosował więc 18-calowe obręcze. W modelu Porsche mechanicy obniżyli zawieszenie, pojawił się też nowoczesny, dostarczony przez producenta system audio z dotykowym wyświetlaczem, który wkomponował się we wnętrze pojazdu.
Wszystkie modyfikacje były wprowadzane w motorsportowym garażu dealera, w którym pracują dwaj kreatywni mechanicy. – Korzystamy z drukarek 3D, obrabiarek itp. W Ferrari, poza dodaniem większych felg, wykonaliśmy samodzielnie cały body kit, za czym poszło dodanie tylnego spojlera czy przedniego dyfuzora – wymienia Przygoński. Ale wnętrze zostało nietknięte. – Skóra ze swoim specyficznym zapachem, analogowe liczniki – to wszystko jest niesamowite. Tu niczego nie zmieniałem – mówi wiceprezes Grupy Cygan.
PASJONACI ŁĄCZĄ SIĘ
Przygoński nie robi jednak biznesu na „klasykach”, który wiąże się też z uczestnictwem w branżowych imprezach. Zespół Legends był ostatnio jako wystawca na targach Techno-Classica w Essen, które mają status jednej z najważniejszych imprez tego typu na świecie. Dealer uczestniczy też cyklicznie w zlotach StarDrive Poland, które zrzeszają posiadaczy zabytkowych Mercedesów (ostatnia edycja odbyła się w czerwcu br. w Koninie), a ponadto jest oficjalnym partnerem Zlotu Miłośniczek Zabytkowych Mercedesów, organizowanym w ramach inicjatywy She’s Mercedes (ósma edycja zlotu odbyła się w dniach 25 – 27 sierpnia w Nowym Tomyślu). Udział w takich wydarzeniach przekłada się na sprzedaż, ale i dostarcza wiele satysfakcji. – Legends powstało z zamiłowania oraz zachwytu nad klasycznymi Mercedesami. „Klasyki” to indywidualny biznes, któremu trzeba się w pełni poświęcić, a nie – traktować jak działalność prowadzoną „przy okazji”. Należy znaleźć wykwalifikowaną kadrę, która żyje dawnymi autami. Trzeba się uzbroić w dużo zapału i cierpliwości, bo niektóre procesy wypracowuje się od zera, ale wynagrodzeniem jest satysfakcja klienta, zaufanie, długofalowe relacje i, przede wszystkim, wyjątkowe produkty – podsumowuje Jakub Dehnel.
Nic nie wskazuje przy tym, by w najbliższym czasie „klasyki” czekała tendencja zniżkowa. – Ostatnio, już po pandemii, nastąpiło przyspieszenie. Spotkania z pasjonatami i zloty nakręciły popyt. Wartość niektórych z moich klasycznych aut wzrosła w ciągu ostatnich trzech lat nawet o około 30 proc. – analizuje Piotr Górski. Dehnel dokłada jednak kroplę (ale nie łyżkę!) dziegciu do beczki z miodem: – Marża utrzymuje się na satysfakcjonującym poziomie [branżowi eksperci, przy odpowiednio dobranym modelu, sugerują dwucyfrowe przebicie – red.], ale nie uległa ona w ostatnim czasie szczególnym zmianom, i to mimo wzrostu kosztów importu, cen usług, części oraz samych samochodów.