Jak donosi agencja Reutera – w czwartek prezydent USA Joe Biden w towarzystwie przedstawicieli głównych producentów samochodów z Detroit, podpisał rozporządzenie wyznaczające cel, by połowa nowych aut sprzedanych w 2030 r. miała napęd elektryczny.
Propozycja amerykańskich władz może być podyktowana ekologią, ale wiele wskazuje również na to, że USA nie chcą zostać w ogonie „elektrycznej rewolucji” za Chinami i Europą. „Najważniejsze, co się tutaj dzieje, to uświadomienie sobie, zarówno ze strony pracowników, jak i biznesu, że to jest przyszłość. Nie możemy siedzieć z boku” – powiedział dziennikarzom Biden.
Wyznaczony przez rozporządzenie cel – który nie jest prawnie wiążący – zyskał wstępne poparcie amerykańskich i zagranicznych producentów samochodów, którzy podkreślili jednak, że osiągnięcie go będzie wymagało miliardów dolarów dofinansowania. Większy opór koncernów motoryzacyjnych może stanowić jednak projekt ustalenia surowszych rocznych wymogów dotyczących wydajności spalania – mowa tu o wzroście z 1,5 proc. do 3,7 proc. w skali roku (podobną umowę zawarła z niektórymi producentami Kalifornia).
General Motors, Ford i Stellantis przekazały we wspólnym oświadczeniu, że dążą do osiągnięcia 40-50 proc. rocznej sprzedaży elektryków w USA. do 2030 r. Wsparcie dla rozporządzenia zadeklarowali także inni producenci, jednak wszyscy podkreślają kluczową rolę aktywności rządu federalnego w budowaniu popytu – czytamy w depeszy Reutera.
Biden wezwał rząd do przeznaczenia 174 mld dolarów na zwiększenie liczby pojazdów elektrycznych, w tym 100 mld na zachęty dla konsumentów.