Nie jest tajemnicą, że decyzja KE o wprowadzeniu dodatkowego cła na „elektryki” produkowane na terenie Chin nie spotkała się z pozytywnym odzewem ze strony branży. Przed ustanawianiem nowych barier handlowych ostrzegali m.in. dyrektor zarządzający grupy Stellantis Carlos Tavares oraz szef Renault Luca de Meo. Najgłośniej przeciwko taryfom celnym wypowiadali się jednak przedstawiciele niemieckiej motoryzacji – dodatkowo wspierani w swoich zmartwieniach przez władze federalne.
I to właśnie do nich postanowił zwrócić się chiński rząd, sugerując, że na rezygnacji z projektu skorzystają oba bloki. W jaki sposób? Obecne stawki na pojazdy osobowe produkowane w Unii wynoszą 15 proc., ale władze Państwa Środka wspomniały o możliwości zredukowanie obecnego cła na auta z dużym silnikiem, jeśli UE zawiesi własny projekt. Jak podaje serwis Automotive News, propozycja padła podczas spotkania ministrów obu państw w Pekinie.
Nieco wcześniej, jeszcze przed ogłoszeniem przez Komisję nowych stawek, Chiny zagroziły, że jeśli do porozumienia nie dojdzie, mogą w odpowiedzi rozważyć zwiększenie ceł na pojazdy z większych segmentów do 25 proc. Największym poszkodowanym działań odwetowych byłyby właśnie Niemcy, bo choć tamtejsze koncerny samochodowe posiadają zakłady produkcyjne w Chinach (auta z takich fabryk nie będą zatem zagrożone „malusem”), część topowych modeli jest montowana w Europie.
Z danych opublikowanych przez niemieckie stowarzyszenie branżowe VDA wynika, że spośród około 4,8 mln aut sprzedawanych w Chinach przez producentów zza Odry, tylko 5 proc. jest eksportowanych z Niemiec na Wschód. Co więcej, pojazdy z silnikiem o pojemności powyżej 2,5 l. (czyli te zagrożone wyższymi cłami) stanowią jedynie 1 proc. sprzedaży do Chin w przypadku Volkswagena, 2 proc. w przypadku BMW i 4 proc. w odniesieniu do Mercedesa. Większe straty poniosłoby natomiast Porsche, gdzie dodatkowym cłem objęto by 17 proc. importowanych aut (jednocześnie to właśnie ta marka najbardziej skorzystałaby na ewentualnym układzie).
Mając na uwadze te liczby, wydaje się, że ani porozumienie (i obniżenie stawek celnych), ani jego brak (z wyższymi taryfami) nie wywrócą sytuacji europejskich producentów w Chinach do góry nogami. Czasu jest zresztą nie za wiele, bo rząd w Pekinie chce ponoć wynegocjować wycofanie nowego projektu przed 4 lipca, czyli datą, kiedy na terenie UE wejdą w życie stawki tymczasowe. Na czym stanie, przekonamy się najpewniej już wkrótce.