Podsumowując wyniki sektora samochodowego w Chinach po trzech kwartałach 2020 r., można niemal zapomnieć, że to stamtąd przyszedł wirus, którego skutki boleśnie odczuwa cały świat. We wrześniu produkcja na tamtejszym rynku wzrosła prawie o 20 proc. względem poprzedniego roku, niemal o tyle samo (17,4 proc.) zwiększyła się sprzedaż. W zestawieniu całorocznym chiński rynek samochodowy skurczył się o niecałe 7 proc. – a jest to strata, którą gospodarka ma być w stanie nadrobić jesienią. Nie sprawdziły się i chyba już nie sprawdzą „czarne”, majowe prognozy Chińskiego Stowarzyszenia Producentów Samochodowych (CAAM), które szacowało spadek na poziomie 10-20 proc. Nie doszło również do letniego wyhamowania, czego obawiała się część ekspertów. Dlatego w zaktualizowanych przewidywaniach CAAM prognozowany spadek wolumenu nowych aut na koniec roku wynosi już tylko 4 proc.
Chińskie odbicie nie przestaje zaskakiwać. Popyt na auta jest w ostatnim czasie tak znaczący, że część dealerów miała się pozbyć całego stoku, a produkcja nie zawsze nadąża za sprzedażą. Oznaki normalności można zresztą zaobserwować w samych salonach – zniknęły maseczki, zniknął dystans społeczny, a pojedyncze ogniska epidemii są szybko likwidowane przez lokalne władze.
Dobrych wyników branży motoryzacyjnej w Chinach można też doszukiwać się w uśpionym popycie, który wraz z ograniczaniem obostrzeń, przełożył się na wzrost konsumpcji, a także działaniach chińskiego rządu. Liczne inwestycje państwowe przyczyniły się do większego zapotrzebowania na pojazdy użytkowe, a programy pomocowe zwiększyły zainteresowanie „osobówkami”. Według ekspertów w szybszym niż przewidywano odbiciu pomogły również targi motoryzacyjne i branżowe eventy, które odbywały się w specjalnym rygorze sanitarnym.
Zdjęcie: Wikimedia Commons, Denys Nevozhai