Pierwsze lata europejskiej ekspansji jednego z najszybciej rozwijających się rynkowych graczy nie przebiegają w tempie, z którego mogliby być zadowoleni przedstawiciele BYD. Według danych Dataforce, choć chiński gigant sprzedał w 2024 r. na świecie aż 4,27 mln nowych pojazdów (+41 proc.), mniej niż 50 tys. z nich trafiło na rynki Europy Środkowej i Zachodniej. W zestawieniu rok do roku oznaczało to niemal trzykrotny wzrost liczby rejestracji, wynikający jednak głównie z niskiej bazy, która w 2023 r. wyniosła około 18 tys. szt. Koniec końców w rankingu najpopularniejszych marek BYD skończył poza TOP30.
Osoby zarządzające marką oraz część ekspertów wierzą jednak, że lata 2025-2026 będą przełomowe dla brandu – i to z kilku powodów. Po pierwsze, już w październiku bieżącego roku ruszy pierwsza fabryka BYD, zlokalizowana w węgierskim Segedynie. Drugi zakład, położony w Turcji, rozpocznie działalność kilka miesięcy później, w marcu. Łączne moce przerobowe obu placówek pozwolą na produkcję 500 tys. samochodów rocznie. Z wywiadu udzielonego gazecie „Capital” przez Stellę Li, wiceprezes wykonawczą BYD, wynika, że pierwszymi autami budowanymi na Węgrzech będą modele Dolphin oraz Atto 3, do których mogą później dołączyć mniejsze pojazdy – BYD Atto 2 i Seagull.
„Dwójka” – mały crossover, oficjalnie zadebiutował zresztą w UE na początku lutego. Pierwotnie w wersji elektrycznej, ale do końca roku BYD chce wypuścić auto na rynek także w wersji dual motor. To zresztą element nowej strategii producenta, który, zdając sobie sprawę z wyhamowania popytu na „elektryki”, planuje oferować swoje pojazdy w dwóch wariantach napędowych – BEV i PHEV (te drugie mają w założeniu debiutować z półrocznym opóźnieniem).
Opisane ruchy mają przyczynić się do popularyzacji brandu i skuteczniejszej rywalizacji w mniejszych segmentach, ale BYD chce konkurować również o klientów premium. Jak? Za sprawą dwóch nowych marek – Denzy oraz Yangwanga. Według doniesień serwisu Automotive News Denza rozpocznie sprzedaż na europejskim rynku już latem, zaś Yangwang – wiosną następnego roku. Tę rywalizację warto będzie śledzić, bo do tej pory chińskie marki lepiej radziły sobie w segmencie budżetowym, wygrywając cenowo z lokalnymi producentami.