Słowem wyjaśnienia – samochód przedkontraktowy to auto, którym możemy się poruszać do czasu odbioru naszego zamówienia. Do tej pory usługa cieszyła się umiarkowanym zainteresowaniem, ale ostatnie miesiące wywróciły dotychczasowe statystyki do góry nogami. Dane, które opublikował Carsmile, wskazują, że jeszcze w I kwartale 2021 r. na taki wariant decydowało się jedynie 17 proc. użytkowników platformy. Od tego czasu popularność tego typu pojazdów wzrosła dwukrotnie.
Przyczyny zdają się oczywiste – przestoje w produkcji i niedobór półprzewodników opóźniają pracę zakładów motoryzacyjnych. Według Carsmile średni czas oczekiwania na auto „do produkcji” (wg indywidualnej konfiguracji) wynosi niemal pół roku, a w skrajnych przypadkach na samochód przyjdzie nam czekać nawet 8 miesięcy. Tymczasem stoki stoją puste.
W tej sytuacji dla klienta rozwiązaniem może być wynajem auta w wypożyczalni bądź skorzystanie z pojazdów przedkontraktowych. To wyjście awaryjne, ale coraz częściej stosowane także z uwagi na rosnące ryzyko niedotrzymania i tak już przecież długiego terminu dostawy zamówionego samochodu. „Klienci są świadomi, jaka jest sytuacja, że będą musieli poczekać na auto pół roku. Problem pojawia się wtedy, gdy producent tego terminu nie dotrzymuje. W skrajnych przypadkach termin dostawy samochodu zmienia się nawet kilkukrotnie […]. W efekcie już co trzeci użytkownik zgłasza chęć skorzystania z auta przedkontraktowego i odsetek ten cały czas rośnie. Obawiam się, że jeśli sytuacja z dostawami samochodów do Polski będzie się dalej pogarszać, to za chwilę zaczną się problemy także z dostępnością aut przedkontraktowych, bo ich liczba na rynku też jest ograniczona” – ostrzega Michał Knitter, wiceprezes Carsmile. Pytanie, co zrobią klienci, kiedy nawet to, wydawałoby się ostatnie, koło ratunkowe zawiedzie.
redakcja@miesiecznikdealer.pl
