Księgowość

Nowy podatek nie dotknie dealerów

Prace nad kształtem podatku od sprzedaży detalicznej trwały rok. Ostateczna wersja ustawy jest jednak – z perspektywy dealerów – najkorzystniejszą z zaprezentowanych. Nową daninę powinno płacić nie więcej niż kilka firm.

Niespodzianki nie było. Do uchwalonej przez sejm ustawy o podatku od sprzedaży detalicznej zastrzeżeń nie zgłosił ani senat, ani prezydent. Oznacza to, że zgodnie z zapowiedziami podatek wszedł w życie 1 września. Przyjęty akt prawny przewiduje, że miesięczny przychód ze sprzedaży detalicznej między 17 a 170 mln zł opodatkowany jest stawką 0,8 proc. Wyższa – 1,4-proc. – stawka przewidziana jest dla przychodów ze sprzedaży detalicznej przekraczających 170 mln zł w skali miesiąca. Z perspektywy dealerów najważniejszą informacją jest jednak wysokość kwoty wolnej od podatku, która wyniosła 17 mln zł miesięcznie. Firmy, których miesięczny przychód ze sprzedaży detalicznej nie przekracza tej kwoty, nie są też zobowiązane do składania jakichkolwiek deklaracji podatkowych. Oznacza to, że – jeśli w ogóle – branża dealerska odczuje wprowadzenie podatku w bardzo niewielkim stopniu.

Mogło być gorzej

Tymczasem przez ostatni rok wiele zapowiadało, że tzw. podatek handlowy będzie wśród dealerów powszechny. Przypomnijmy, że we wrześniu 2015 r. pojawił się projekt ustawy, który przewidywał, że podatkiem zostaną objęte firmy prowadzące działalność handlową w sklepach wielkopowierzchniowych. W myśl zapisów projektu sklepem wielkopowierzchniowym miał być obiekt handlowy o powierzchni sprzedaży (lub powierzchni wystawienniczej) powyżej 250 m2. Projekt ustawy przewidywał stawki podatku nawet w wysokości 2 proc. obrotu., a kwota wolna miała wynosić zaledwie 700 tys. zł.

Szybko uznano jednak, że powierzchnia sprzedaży czy ekspozycji nie jest najwłaściwszym kryterium, które powinno decydować o tym, czy przedsiębiorstwo zostanie objęte nowym podatkiem. Na kolejny projekt ustawy czekaliśmy do lutego 2016 r. Przewidywał on, że przychód ze sprzedaży detalicznej do wysokości 300 mln zł miesięcznie będzie opodatkowany stawką 0,7 proc. (1,3 proc. dla przychodu osiągniętego w weekendy oraz święta), zaś przychód powyżej tej sumy – stawką 1,3 proc. (1,9 proc. dla przychodu osiągniętego w weekendy oraz święta). Kwota wolna od podatku miała wynieść 1,5 mln zł miesięcznie. Co gorsza, zgodnie z projektem dealerzy mieli zostać potraktowani jako firmy wchodzące w skład sieci handlowych. W ich przypadku przychód ze sprzedaży detalicznej miał być określany w oparciu o wielkość obrotu wygenerowanego przez wszystkich dealerów danej marki, a kwota wolna od podatku miała przysługiwać nie pojedynczej firmie, ale całej sieci. W praktyce oznaczałoby to, że zamiast 1,5 mln zł kwota wolna dla jednego dealera wynosiłaby średnio kilkadziesiąt tysięcy złotych. Podatek zapłaciłaby zatem niemal każda firma dealerska – tym bardziej, że sprzedaż samochodów nie znalazła się na krótkiej liście działalności, które miały zostać zwolnione od daniny.

Sporo zmieniło się w maju, gdy opublikowano kolejny – ostatecznie bardzo zbliżony do uchwalonego – projekt ustawy. Oprócz bardziej korzystnych stawek podatku – przypomnijmy: 0,8 proc. podatku dla obrotu między 17 a 170 mln zł miesięcznie i 1,4 proc. dla przychodów powyżej 170 mln zł oraz 17 mln zł kwoty wolnej od podatku – zrezygnowano w nim z koncepcji sieci handlowych, co oznaczało, że wielkość obrotu poszczególnych dealerów miała być liczona oddzielnie. Każdemu z podmiotów tworzących sieć dealerską miała także przysługiwać osobna kwota wolna od podatku. Co prawda już podczas sejmowych prac nad ustawą Parlamentarny Zespół na rzecz Wspierania Przedsiębiorczości i Patriotyzmu Ekonomicznego zajął się projektem poprawki, która – za sprawą wprowadzenia pojęcia grup handlowych – miała sprawić, że podatkiem zostaną objęte także większe podmioty, które formalnie występują pod wieloma NIP-ami, ale istnieją między nimi powiązania kapitałowe. Potencjalnie poprawka mogłaby zatem uderzyć w największe grupy dealerskie. Ostatecznie jednak rozwiązanie nie znalazło się w finalnej wersji ustawy.

Kilku realnie zagrożonych

Czy są dealerzy, którzy mogą czuć się zagrożeni nowym podatkiem? Biorąc pod uwagę dane na temat przychodów ze sprzedaży towarów (przychody z tytułu usług nie są wliczane do podstawy opodatkowania) z lat 2004-2014 dostępnych w badaniu „Benchmark sprawozdań finansowych Dealerów” autorstwa DCG Dealer Consulting, podmiotów działających na rynku dealerskim, które choć raz w badanym okresie przekraczały barierę 204 mln zł (czyli 17 mln zł kwoty wolnej przemnożonej przez 12 miesięcy), było 24. Jeśli spojrzymy wyłącznie na okres najnowszy, czyli lata 2013-2014, takich firm było 16.

Warto jednak pamiętać, że kwota wolna od podatku – mimo że w skali roku wynosi 204 mln zł – jest liczona w cyklach miesięcznych. Oznacza to, że aby firma była zobowiązana do złożenia deklaracji i uiszczenia podatku, wystarczy, by tylko w jednym miesiącu przekroczyła kwotę 17 mln zł. Sprzedaż samochodów nie rozkłada się na przestrzeni roku równomiernie – największa notowana jest zwykle w grudniu (w 2015 r. ten miesiąc odpowiadał za blisko 11 proc. rejestracji). Oznacza to, że aby dopuszczalną kwotę wolną od podatku przekroczyć tylko w najlepszym sprzedażowo miesiącu, wystarczy osiągać roczne przychody ze sprzedaży towarów na poziomie 160 mln zł. Takich podmiotów w latach 2004-2014 było na rynku już 36.

Czy to odzwierciedla faktyczną liczbę dealerów, w których może uderzyć obowiązujący od września podatek? Niekoniecznie. W przypadku nowej daniny podstawę opodatkowania stanowi przychód ze sprzedaży detalicznej (czyli do klienta, który nie dysponuje numerem REGON) zaewidencjonowany za pomocą kasy fiskalnej. Tymczasem klient indywidualny w 2015 r. odpowiadał u nas za niewiele ponad 32 proc. zarejestrowanych nowych aut. Oznacza to, że aby miesięczny przychód ze sprzedaży detalicznej firmy dealerskiej przekroczył 17 mln zł, musiałaby ona osiągnąć łączny przychód ze sprzedaży towarów na poziomie około 440 mln zł w skali roku. A w praktyce pewnie jeszcze więcej, bo – po pierwsze – CEPiK do grona klientów indywidualnych zalicza także działalności gospodarcze i – po drugie – wartość statystycznego auta kupowanego przez „Kowalskiego” jest niższa niż w przypadku zakupów dokonywanych na firmę. Jednak nawet bazując na kwocie 440 mln zł – i wynikach finansowych dealerów z 2014 r. – okazuje się, że o zagrożeniu ze strony nowego podatku można mówić w przypadku zaledwie 5 firm.

Nadużywana kasa?

Jednak aby podatek od sprzedaży detalicznej dotknął tak niewielkiej części branży, musi zostać spełniony jeden warunek. Dealerzy muszą ewidencjonować osobno sprzedaż samochodów i części dokonywanej na rzecz klientów firmowych oraz osobno na rzecz klientów indywidualnych. Tymczasem jak wynika z badania przeprowadzonego przez nas kilka miesięcy temu, aż 65 proc. dealerów wszystkie transakcje – również te zawierane z klientami firmowymi – ewidencjonuje także za pomocą kasy fiskalnej. Gdyby w przypadku tych firm działo się tak nadal, jako sprzedaż detaliczną traktowano by u nich całą sprzedaż towarów, co oznaczałoby, że do przekroczenia przez nie kwoty wolnej będzie wystarczał roczny przychód na poziomie wspomnianych 160 mln, a nie ponad 400 mln zł. Biorąc pod uwagę rynkowe trendy i dynamikę wzrostu przychodów firm dealerskich z ostatnich lat, taki rezultat na koniec 2016 r. może osiągnąć około 50 firm.

Oczywiście, konieczność zapłaty podatku to jeszcze nie koniec świata. Tym bardziej, że samo wypełnienie deklaracji o wysokości podatku nie powinno być szczególnie kłopotliwe – wzór opublikowany przez Ministerstwo Finansów liczy zaledwie jedną stronę. W przypadku osiągnięcia w danym miesiącu przychodu ze sprzedaży detalicznej (lub – jeżeli wszystkie wpłaty ewidencjonowane są za pomocą kasy fiskalnej – całości przychodu) w wysokości 20 mln zł, wysokość podatku wyniesie 21 tys. zł. Jeśli jednak da się tego uniknąć w sposób tak prosty jak zmiana polityki ewidencjonowania przychodów przy użyciu kasy fiskalnej, warto z tego skorzystać.

Choć z pewnością należy też zastanowić się, jak długo podatek od sprzedaży detalicznej będzie obowiązywał. Organizacja EuroCommerce, która skupia związki kupieckie i sieci z 31 krajów Europy – w tym Polską Organizację Handlu i Dystrybucji – w sprawie ustawy, która weszła w życie 1 września, zapowiedziała złożenie skargi do Unii Europejskiej. Według EuroCommerce nowe przepisy faworyzują polskie przedsiębiorstwa, co jest niezgodne z prawem obowiązującym w Unii. Warto wspomnieć, że Komisja Europejska uwzględniła skargę tej samej organizacji w sprawie podobnych przepisów, które miały funkcjonować na Węgrzech. Postepowanie w tej sprawie trwało około 4 miesięcy. Czy równie krótko będzie obowiązywała ustawa, nad której przyjęciem polski rząd pracował przez ostatni rok? Czas pokaże.

Skontaktuj się z autorem
Redakcja
REKLAMA
Miesięcznik Dealer
Jedyne na rynku pismo poświęcone w 100 proc. tematyce zarządzania autoryzowaną stacją dealerską. Od ponad 12 lat inspirujemy właścicieli, menedżerów i szefów poszczególnych działów dealerstw samochodów.